Projekt urlop - opowieść pracownicy urzędu

Nasza pragnąca zachować pełną anonimowość Czytelniczka, którą nazwałyśmy sobie Korespondentką z Wydziału Odzyskiwania Zdrowego Rozsądku przysłała kolejną opowieść z życia polskiego urzędnika. Tym razem rzecz dotyczy urlopu - temat na czasie i miły sercu nas wszystkich. Ale urlop w biurze to nie taka prosta sprawa...

plazaplaza plaza

W każdym szanującym się biurze plan urlopów musi powstać najpóźniej w marcu. Najlepiej gdy pierwszy draft planu (to jedno z moich ulubionych słów biuro-gwary) powstanie już w styczniu, tak, żeby szef wiedział kiedy planujesz olać robotę i pić do rana w jakimś tropikalnym raju, czyli tak naprawdę w drewnianym, gnijącym domku na kempingu na Mazurach.

Jeśli pracujesz w porządnym biurze, to na urlop nie możesz pojechać byle gdzie do jakiegoś Zgierza czy ciotki w Ostrołęce, na zdjęciach z wakacji muszą być palmy.

Super plan musi uwzględniać wszelkie zastępstwa, bo przecież ktoś będzie musiał orać kawałek twojego pola a zestawienia same się nie zrobią, więc dogadujesz się z Moniką i Bartoszem, że dziurkacze nie będą stały bezczynnie.

Jeśli pracujesz w porządnym biurze, to na urlop nie możesz pojechać byle gdzie do jakiegoś Zgierza czy ciotki w Ostrołęce, na zdjęciach z wakacji muszą być palmy. Jeśli urlop w kraju to tylko Międzyzdroje w czasie festiwalu, żeby się sfotografować na tle aktora z serialu, ale generalnie celujesz w kierunki zagraniczne i ciepłe, tak żeby koleżanki mogły zazdrościć ci śródziemnomorskiej opalenizny. Możesz też wybrać opcję dla ambitnych czyli wyprawa z plecakiem do Pakistanu lub surwiwalowy wypad w Bieszczady, ale wtedy zaimponujesz tylko informatykom o ile wcześniej nie zeżre cię niedźwiedź. Za to dziewczyny z księgowości uznają, że w traperach wyglądasz głupio i więcej nie pójdą z tobą na kawę.

Jeśli jesteś posiadaczką dzieci, to twój urlop to śmiech na sali i w ogóle żaden, bo z dzieciakami nie wypoczniesz. Przypominasz sobie ostatnie takie wakacje. Dwa dni przed wyjazdem jedno dostaje sraczki (taka zaprawa przed Egiptem, gdzie i tak wszyscy spędzą na klopie przynajmniej jeden dzień), drugie łamie rękę podczas zwykłej zabawy z tatusiem. W samolocie, wiadomo Armageddon i darcie japy, bo okazało się, że zapomnieliście zabrać z domu kucyka pony, tego z obciętą grzywą.Na miejscu miało być tak świetnie, ale ten hotel all inclusive, który poleciła Ci Madzia z windykacji, okazuje się jakimś przybytkiem dla seksturystek z Niemiec i może właśnie dlatego twój mąż jest podejrzanie ożywiony. Dzieciaki oczywiści chcą tylko pizzę i parówki, więc głodują przez 4 dni, a potem kupujesz im lody i coś, co przypomina bułki.

W pracy nie możesz powiedzieć, że nigdzie nie byłaś, bo to kompletny obciach, a koleżaneczki z pokoju i tak uważają ciebie oraz twojego męża za parę nieudaczników.

To straszne, traumatyczne przeżycie powoduje aktywizację szarych komórek i w tym roku wpadasz na pomysł, że wyślesz dzieci na obozy. Dla syna wybierasz obóz przetrwania nad Biebrzą, spanie w szałasach i jedzenie samodzielnie złowionych ryb, brzmi świetnie i dzieciak się cieszy, bo namówiłaś jeszcze jego kolegów, naiwniaki nic nie wiedzą o komarach gigantach - jak wróci, to doceni ciepło domowego ogniska i nie będzie się krzywił gdy po raz trzeci w tygodniu zaserwujesz makaron ze szpinakiem. Dla córki idealny będzie obóz garncarski, dziewczyna się wyciszy i nabędzie przydatnych umiejętności. Na obozy dla dzieciaków wypstrykujesz się kompletnie z kasy, więc wizja cudownych imprez w Berlinie lub zakupów w Paryżu odpada.

Jednak w pracy nie możesz powiedzieć, że nigdzie nie byłaś, bo to kompletny obciach, a koleżaneczki z pokoju i tak uważają ciebie oraz twojego męża za parę nieudaczników, dlatego wpadasz na świetny i super ekonomiczny pomysł. Skoro chata jest wolna proponujesz mężowi dwutygodniowy seksualny maraton - oczywiście jest zachwycony. Robicie duże zakupy, żeby nie tracić czasu na wychodzenie do sklepu no i żeby nikt was nie zobaczył na mieście, bo przecież jesteście na Rodos.

rodrod rod

Żeby uprawdopodobnić sytuację odwiedzasz solarium pięć razy, czytasz trochę o greckiej wyspie w necie i przerabiacie z mężem kilka fotek w photoshopie. Do biura wracasz odchudzona (wiadomo te godziny seksu są lepsze niż bieganie czy inny pilates) i zadowolona (endorfiny). Koleżanki ci zazdroszczą, jesteś szczęśliwa.

Więcej o: