A jak wygląda Twój urlop? Kilka typowych opcji

Znów napisała do nas Agnieszka, której tekst o dzieciach w sieci wzbudził sporą dyskusję. Tym razem nasza Czytelniczka podejmuje jakże aktualny temat wakacyjnych strategii urlopowych. Którą opcję wybieracie?

Zaznaczam, że nie mam toksycznych znajomych, sytuacje przedstawione są jednak z życia wzięte, choć może nieco przerysowane.

Nie krytykuję  też  żadnego  z wymienionych  sposobów  podróżowania - każda z opcji może być naprawdę fajna, chodzi przecież o to, aby te kilka lub (szczęściarze), kilkanaście wolnych  dni spędzić w fajnym gronie, miejscu, robiąc to, co się naprawdę lubi i po swojemu.

Mam też dobrą radę dla fanów odznaczania na Facebooku miejsc, w których jesteście. Pamiętajcie, że Wasi znajomi w czasie gdy leżycie na Seszelach, zmagają się z szarą rzeczywistością w nieklimatyzowanych biurach i mimo że cieszą się Waszym szczęściem - nie lubią tego!

Za to potencjalni włamywacze - wręcz przeciwnie!

Pustynia?

OPCJA NR 1: Bałtyk -59%

Przeglądasz wszystkie możliwe groupony (nie zapomnij sprawdzić, czy opcja "Sopot za 399 zł " nie jest dostępna tylko od 1 listopada do 24 grudnia) ,bo mimo tego, że do Sopotu nic nie mam - raczej nie pobiegasz w bikini po plaży, no chyba że ogrzejesz się listopadowym zniczem.

Kupujesz ofertę i przygotowujesz się psychicznie na buczenie pani w recepcji: " to ci z grupona" .

Pakujesz walizę, wybierasz środek transportu, dajesz na mszę żeby była  ładna pogoda, jednocześnie wysyłasz totka, bo prawdopodobieństwo trafienia szóstki jest zbliżone...

Na miejscu okazuje się, że lokatorzy z sąsiedniego pokoju kupili taką samą ofertę dzwoniąc bezpośrednio do pensjonatu Orzeł. Tylko że o  40 zł taniej - ale Ty masz przecież na powitanie lampkę wytrawnego wina z Biedronki za 29,99 PLN, więc powinnaś czuć się jak najbardziej usatysfakcjonowana.

OPCJA NR 2: All Inclusive albo Last Minute

Udajesz się do znanego z TV  biura podróży (najlepiej  tego z reklamy, w której  turyści chowają się z walizkami pod wodą żeby jeszcze nie wyjeżdżać). Uruchamiasz wszystkie karty kredytowe albo rozbijasz świnkę lub likwidujesz lokatę .

Wybierasz najbardziej wypasioną z wysp (najlepiej taką  na której wypoczywa Collin Farell - bo pewnie tam będzie i pogadacie sobie po polsku, a może coś zaiskrzy), wykupujesz milion pięćset ubezpieczeń od nieszczęśliwego ugryzienia komara, bankructwa biura, ubezpieczenie od utraty ubezpieczenia, zaznaczasz że będziesz grzeczna i nie będziesz uprawiać ekstremalnych sportów.

Jeśli wybrałaś opcję LAST MINUTE, robisz pranie w trybie "szybkie"  i za trzy dni leżysz na piasku, popijając drinka z palemką. Na miejscu masz focha, bo hotel w niczym nie przypomina tego ze zdjęcia - ale widoki , temperatura (bo jest FARELL) i ciepłe morze rekompensują straty.

Ochoczo bierzesz udział w wodnym aerobiku, oglądasz piramidy i dostosowujesz swój urlop do planu wymyślonej przez speców z biura podróży wycieczki. Oszczędzasz na jedzeniu i piciu, bo cały hajs wydałaś na ubezpieczenia i sam pobyt w "gwiazdkowym" hotelu.

Jeśli wybrałaś opcję ALL INCLUSIVE - masz wszystkiego dużo, hajs wydajesz tylko na pamiątki dla rodziny. Niestety małpki, takiej jaką porzuciło bożyszcze nastolatek - Justin Bieber - zabrać do domu nie możesz, więc wracasz z lekkim niesmakiem, że jednak ALL, a czegoś brak...

OPCJA NR 3: Freestyle ze znajomymi

Spotykacie się przy napoju z pianką albo przy grillu. Po kilku głębszych stwierdzacie, że jesteście świetnymi przyjaciółmi i bardzo fajnie byłoby pojechać razem na wakacje, tym bardziej, że terminy urlopów grają wam ze sobą jak profesjonalna orkiestra dęta.Wymyślacie miejsce, środek lokomocji - czyli każda grupa zabiera swój samochód .Ekipa liczy co najmniej 8 osób, jest zatem fun, jest impreza! Planujecie trasę, miejsca które chcecie zobaczyć, budżet pi razy oko i za trzy tygodnie spotykacie się na parkingu pod Tesco. Macie do przejechania 1700 km, ustalacie zmiany za kierownicą.

Na pierwszej stacji benzynowej okazuje się, że połowa wycieczki  już nie może prowadzić, bo jest po spożyciu. Zatrzymujecie się co 20 km, bo proporcjonalnie do ilości spożytego  piwa wzrasta częstotliwość korzystania z toalety.

Zamiast noclegu w uroczym przydrożnym pensjonacie, który znaleźliście przy planowaniu trasy, nocujecie w samochodzie na parkingu Orlenu. W pozycji siedzącej.

Po drodze do przylądka nadziei urlopowej  sto razy kłócicie  się czy pojechać S1, czy może w tamtym lesie należało skręcić w prawo. Jak wiadomo - ekipa po spożyciu (ta część która nie śpi), jest najlepszym nawigatorem i niczym pilot Hołowczyca, nie zważając na GPS, wie najlepiej którą obrać drogę. W samochodzie  unosi się zapach hot-dogów, papierosów, alkoholu - a wszystko spowite  lekką nutką sandałową. I bynajmniej nie chodzi mi o drzewo...

Docieracie na miejsce. Trudy podróży rekompensuje wam  widok, zimne coś i prysznic, o którego istnieniu prawie zdążyliście zapomnieć. O poranku macie zupełnie inną wizję zwiedzania niż wasi znajomi od grilla:

- oni chcą iść na plażę , a wy zwiedzać krzyżacką twierdzę. Albo się rozdzielacie, albo tolerujecie focha przy oglądaniu krzyżackiego miecza i zastanawiacie się w międzyczasie nad jego użyciem...

Po kilku męczących dniach wracacie, ale wasza przyjaźń wisi na włosku i na następnego grilla zapraszacie innych znajomych.

OFERTA NR 4: Wolność

Wybieracie all, last minute lub freestyle. Jedziecie sami albo z dwójką naprawdę zaufanych znajomych. Ustalacie priorytety. Waszym mottem od teraz jest magiczne słowo KOMPROMIS.

Chodzi o dobrą zabawę , więc odstawiacie swoje JA do innego pociągu i odsyłacie w przeciwnym do jazdy kierunku.

Poznajecie miejsca, ludzi, smaki. Nie zabieracie laptopa, służbowej komórki i nie opowiadacie o swoich problemach w związku. Możecie spać do południa albo jeździć o wschodzie słońca na wielbłądzie. I wszystkim, łącznie z wielbłądem, to pasuje.

Miłego urlopu zatem i oby był taki naprawdę WASZ, bo o to chyba w urlopie chodzi!

Więcej o: