Jak zostać nie-katolikiem?

Trudne pytania - o wiarę, Boga, Kościół i o to, czy można odejść od religii nie odchodząc od związanych z nią tradycji?

Nie wierzę w Boga już od dawna. Mogłabym wymieniać dlaczego (nie przez batmanów i ich niekoniecznie konstruktywne zachowanie), ale celem moim nie jest urażenie kogokolwiek. Rzecz w tym, jak wiarę można porzuć, skoro:

1. Latami pielęgnowane tradycje na dobre rozgościły się w moim sercu. Święta, czyli choinka, pierniki, renifery. Kolęd nie śpiewam, nie modlę się i nie idę na pasterkę. Dla mnie to tylko piękna coroczna tradycja. Wielkanoc? Żadne zmartwychwstanie, to dla mnie takie "święto jajka". Święto zmarłych to piękna tradycja, przecież jako niewierząca nie będę z premedytacją opuszczać tego dnia i wybierać inny, żeby nikogo nie urazić, mimo że mogłabym porozmyślać nad przemijaniem w pięknym, refleksyjnym blasku zniczy. Kiedyś powiedziałam mamie, że nie wierzę w Boga, a ona na to, że jeśli nie wierzę to na święta mam nie przychodzić, mimo że ja nigdy nic w nich religijnego nie widziałam i jestem pewna, że ona też. Ot, taki szantaż, bo co ludzie pomyślą?

2. No właśnie, co ludzie pomyślą? Jeśli nie jesteś katolikiem, to jesteś antychrystem oczywiście, bo przecież Polak powinien wierzyć, bo tak go wychowano. Presja społeczna pojawia się głównie przy okazji chęci zaobrączkowania się, gdy rodzina drugiej połówki (a pewnie i twoja) wpadnie w panikę, z kim on się żeni, z jakimś buntownikiem, z taką to same kłopoty, zero szacunku dla drugiej rodziny. A do mojego braku wiary - kto ma jakiś szacunek?

3. Babciu, nie płacz. To nic nie da. Kiedy powiedziałam babci w młodości, że nie wierzę w Boga, w jej oczach pojawiły się krokodyle łzy. Na szczęście wmówiła sobie, że jestem dzieckiem i nie wiem, co mówię i jej serce nie stanęło. Gdybym teraz powiedziała, że wypisuje się z tej maskarady, pewnie by tego nie przeżyła. A może tak, bo przecież nie mogłabym tak na poważnie. Nie rozumiem, dlaczego kogoś krzywdzi mój brak wiary. Może bolesny mógłby być tylko fakt, że mnie nie wychowali jak chcieli, ale czy można według widzimisię wychować dziecko na kogo się zechce?

No właśnie, jak tu nie wierzyć? A raczej jak nie stać w szeregu, w którym większość stoi bo tak wypada, bo tak łatwiej?

Wciąż katoliczka

Więcej o: