Czy zdrada może być dobra dla związku?

"Czy naprawdę wierność i lojalność nie jest już ważnym elementem związku?" - pyta nasza Czytelniczka. Opowiada nam historię swojej siostry - historię racjonalnej i kontrolowanej zdrady.

Moja siostra zwierzyła mi się, że zdradziła swojego narzeczonego. Nie, nie piszę do Was po radę, czy mu o tym powiedzieć, czy nie. To dla mnie oczywiste - to ich sprawa, czy może raczej w tym przypadku - jej. Ona nie zamierza nic mówić, nie ma wyrzutów sumienia. To była przemyślana decyzja. I, co więcej, uważa ona, że ma to dobry wpływ na jej związek. W czym zatem problem? Ano w tym, że nie mieści mi się w głowie takie podejście. I muszę to z siebie wyrzucić. A gdzie lepiej, niż anonimowo w Internetach.

To umacnia związek, bo przecież po tym skoku z wyrzutów sumienia człowiek robi się do rany przyłóż.

Jak to możliwe, że ma to dobry wpływ na związek? Ano tak, że po kilku latach w związku (ośmiu w tym konkretnym przypadku) naturalne jest, że człowiek miewa myśli o kimś innym, czy odczuwa pociąg fizyczny, zainteresowanie. Tu się zgadzamy.

Skoro związek jest fajny, nie chcemy go kończyć z powodu jakiejś chwilowej słabości do innej osoby, to przecież nie ma co się zastanawiać, można sobie pozwolić na cichy skok w bok. To umacnia związek, bo przecież po tym skoku z wyrzutów sumienia człowiek robi się do rany przyłóż. A w uczuciach się przecież nic nie zmieniło, to był tylko zwykły seks, jak gimnastyka, uczuć w tym nie było. I ona dobrze wie, że z tym przystojniakiem od skoku nie byłoby żadnego związku, bo on nie ma nawet połowy cech, których ona szuka w facecie (i które, dodajmy - ma w pakiecie narzeczony). No i tu się nasze rozumienie świata rozłazi na dwie strony.

Czy naprawdę wierność i lojalność nie jest już ważnym elementem związku?

Jeśli się kogoś kocha i podejmuje się decyzje o spędzaniu z tą osobą życia, to człowiek się powinien liczyć z perspektywą, że już nie będzie mieć przygód na jedną czy dwie noce. Racjonalizacja w wydaniu mojej siostry mnie powaliła, ponieważ - w moim odczuciu - burzy to podstawy do szczęśliwego związku - przecież wkrada się tu kłamstwo! Gdyby było tak, że on o tym wie, że wyraża na to zgodę, że robi to samo - może byłoby mi łatwiej to zrozumieć. Choć wciąż - ja mam zupełnie inne podejście, więc pewnie nie byłoby tak znowu lekko z tą akceptacją...

Skoro jednak ona nie zamierza mu o tym mówić, to znaczy, że doskonale wie (a przynajmniej podejrzewa), że jemu by się to nie spodobało. Nie rozumiem, jak można planować przyszłość z osobą, którą zamierza się zdradzać z racjonalizatorską teorią, że to pomaga? Może jestem ograniczona, może jestem zbyt romantyczna. Może należy iść z duchem czasu, a przecież czasy sprzyjają takim skokom. Można sobie zainstalować apkę, by zdradzać małżonka. Można zrobić szereg rzeczy, by się nie wydało i działało. Tylko po co?

Czy naprawdę wierność i lojalność nie jest już ważnym elementem związku?

Siostra

Więcej o: