Nie, nie chodzi o to, że jesteś hipsterem - najbardziej znienawidzonym gatunkiem miejskiej fauny. Po prostu ludziom przeszkadza, że nie potrafią odgadnąć twoich prawdziwych emocji. Badania dowodzą, że osoby, z których twarzy nie da się odczytać uczuć, postrzegane są jako złowrogie. Lepszej definicji drwala w Ray Banach nie wymyślono.
Nic ci nie pomoże, że jesteś śliczną kicią. Nie śmiejesz się z ich zajebistych żartów, to wiadomo: nie masz poczucia humoru, możesz być też niedopchnięta. Ogólnie: żal.pl
Każdy lubi opowiadać o sobie, więc jeśli nie opowiadasz, to oczywiście masz coś do ukrycia. Niejednego trupa w szafie zapewne! Przełam się, opowiedz znajomym przynajmniej o jakichś schorzeniach intymnych albo jak się zalałeś w trupa ostatnio na cmentarzu. Nie, o cmentarzu nie mów.
Nic nie mówisz o sobie - źle, mówisz za dużo - gorzej, a jak pieprzniesz coś zbyt szczerze na wczesnym etapie znajomości, że na przykład chętnie przespałbyś się z cała rodzina Lannisterów jednocześnie, to już w ogóle koniec. Nikt cię nie lubi, zboczeńcu!
Obgryzasz paznokietki, nerwowo drygasz nóżką, pocisz się ze strachu? Zapach potu odstręcza innych ludzi i sprawia, że jesteś postrzegany jako niegodny zaufania. Naukowcy to zbadali - jak bonie dydy.
Albo masz szpinak między zębaki i o tym wiesz albo coś knujesz. W obu przypadkach - trudno cię lubić. Bustera Keatona też nie lubili - są na to dowody w IPN!
Coś tam mamroczesz pod nosem, że to Porsche to stary grat, a ta klata zrobiła się sama - błąd! Oczywiście nikt nie lubi tych wiecznie przechwalających się dupków (zwłaszcza brodatych hipsterów w szpanerskich Ray Banach - patrz pkt. 1.), ale nie można tez przeginać w drugą stronę i udawać małego bidusia bez osiągnięć, masy i rzeźby!
Albo masz ich zbyt wielu. Wszystko jedno - jakiś powód zawsze się znajdzie. Tfu, abominacja!
No wiesz?! Co ci ludzie zrobili, ty łajzo!