Houston, mamy problem. Zakochałam się w pilocie. Ba... żeby tylko w jednym!

Tak wiem, jest całe pokolenie dziewcząt, które zadurzyły się w dwudziestoparoletnim Tomie Cruise'ie, gdy "Top Gun" był na topie. Dacie wiarę, że mimo dorastania we właściwym czasie, nigdy tego filmu nie widziałam? Bo mi chodzi o innych pilotów, tych od statków kosmicznych.

Tak, to były czasy, kiedy jeszcze żywiłam potajemnie resztki nadziei, że może uda mi się zostać astronautą. Najpewniej więc zamiast ekscytować się losami wysztafirowanej Kelly McGillis oglądałam po raz kolejny Gwiezdne Wojny. Z tym, że i tu zamiast skupić się na rzeczach istotnych, chlipałam po Hanie Solo zamrożonym w karbonicie. Sami pomyślcie mrozić? Bohatera?!

Nie postrzegałam Solo w kategoriach, w jakich dziś dziewczęta w każdym wieku patrzą na Goslinga, chociaż gdybym znów miała 16 lat i gdyby to był 1977 to brałabym młodego Forda na plakat do pokoju. Jednak w czasach pierwszej fascynacji światem pełnym Mocy, byłam raczej w opcji "MAMUNIU, PROOOOSZĘ, TEŻ CHCĘ PILOTOWAC SOKOŁA TYSIĄCLECIA". Albo chociaż taki wahadłowiec jak Atlantis, czy Endeavour.

Ech.  Niestety, humanistów, a w zasadzie matematycznych analfabetów, nie biorą do NASA. Dobrze, że potem, podczas lekcji fizyki przejawiałam minimalny talent do rozkładania silników na czynniki pierwsze i składania ich w całość tak, by działały. Była dla mnie nowa nadzieja, mogłam zostać chociaż taką Kaylee Frye i zaokrętować się u kapitana, och kapitana Mala Reynoldsa na przepięknej Serenity.

Kaylee, znów coś nawaliło w maszynowni...

Z czasem jednak odkryłam, że tak naprawdę całe życie chciałam być Pirxem. Niestety zupełnie mi nie wyszło. Fiasko poniosłam już na etapie wczesnokomórkowym. Chociaż? Skoro w nowej ekranizacji "Kongresu Futurologicznego" Lema Tichy ma być kobietą, to czemu Pirx nie mógłby mieszkać w PRL-owskim bloku, urodzić dwójki dzieci, gotować im obiadów o wschodzie słońca?

A, fakt, wtedy nie byłby Pirxem, tylko nadmiernie filozofującym, zdystansowanym do ludzi gamoniem. Pozostaje więc wzdychać przy "Opowieściach ", chlipać przy "Fiasku" i słuchać tej płyty, która sobie zawsze puszczam, kiedy mi w brzuchu czarna dziura rośnie.

Tak, ta płyta ma Pirxa w tytule.

 
Więcej o: