Czym się "opalić", by nie pachnieć jak pieczyste? Przegląd samoopalaczy i balsamów brązujących

W tym roku opalamy się rozsądnie, czyli za pomocą... słońca z drogerii! Samoopalacze lub balsamy brązujące to w zasadzie jedyny sposób na zdrową opaleniznę. Tylko trzeba wiedzieć, jaki produkt wybrać.

Zapytałam moje redakcyjne koleżanki, jakie samoopalacze i balsamy brązujące są ich ulubionymi. Niestety, okazało się, że wszystkie mają focha na samoopalacze. Ponieważ nie lubią woni spalonego kurczaka unoszącej się znad posmarowanego samoopalaczem ciała. Balsamy  brązujące zakwalifikowały do tej samej kategorii produktów śmierdzących, co samoopalacze - i na tym zakończyły temat sztucznej opalenizny. A, pojawił się także problem powstawania na ciele zacieków, plam, nierównej opalenizny i tym podobnych koszmarków.

Czy rzeczywiście taki ten diabeł (samoopalacz) straszny, jak go malują? Oto przegląd oswojonych i cenionych samoopalaczy.

Bezpieczna opalenizna? Tylko z tubki!Bezpieczna opalenizna? Tylko z tubki! Bezpieczna opalenizna? Tylko z tubki! Bezpieczna opalenizna? Tylko z tubki!

Collistar Face Magic Self Tanning Concentrate (około 120 zł) - samoopalacz do twarzy w kroplach ma spore grono wielbicielek. Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, wystarczy kilka kropel koncentratu, aby uzyskać efekt opalenizny, przez co kosmetyk jest bardzo wydajny. Po drugie charakterystyczny, nieprzyjemny zapach spalenizny jest po jego zastosowaniu praktycznie niewyczuwalny. Chociaż są i tacy, którzy twierdzą, że wcale go nie ma. Samoopalacz ma postać olejku , przez co łatwo go rozprowadzić równomiernie na skórze i uniknąć plam. Gdyby ktoś życzył sobie bardzo delikatnego efektu opalenizny, ograniczenia prawdopodobieństwa nierównomiernej aplikacji, oraz absolutnego zminimalizowania swądu spalenizny, może kilka kropel olejku wymieszać z kremem pielęgnacyjnym i w takiej postaci nanieść go na twarz .

Collistar oferuje także samoopalacz do nóg i ciała: Body-Legs Magic Drops (około 160 zł) o takich samych cechach i metodzie aplikacji, jak preparat do twarzy.

Bielenda Arganowy Koncentrat Brązujący (około 25 zł) - olejek, który rozprowadza się łatwo (powiedzmy szczerze - z poślizgiem), co sprzyja równomiernej aplikacji. Do tego dobrze nawilża skórę. No i zaskoczę was - po aplikacji samoopalacz... pachnie.

W tym roku Bielenda wprowadziła także Brązującą Piankę do Ciała Magic Bronze (około 20 zł) - może miałyście do czynienia z tym produktem? Opis jest kuszący. Rozprowadzanie na ciele, jak w przypadku pianek - na pewno łatwe. Cena w porównaniu z St. Tropez (klasykiem, jeśli chodzi o samoopalacze w piankach), przyjemnie niska. Ciekawe, jak z zapachem...

St. Tropez Bronzing Mousse (cena około 140 zł) - samoopalacz w piance, który bardzo dobrze rozprowadza się na ciele (ma w chwili aplikacji lekko brązowy kolor, dzięki czemu widać, gdzie został nałożony. I, choć to dość nieprawdopodobne, ma przyjemny, kwiatowy zapach. Można go nakładać także na twarz. Produkt jest bardzo wydajny.

Sun Ozon (około 10 zł) - w mleczku dla lubiących klasykę, w sprayu dla lubiących szybko i łatwo. Tani i dobry. Mleczko nie jest "tępe", dobrze rozprowadza się na skórze. Nie brudzi ubrań po wchłonięciu, co dla mnie jest wielką zaletą. Zapach - w tubce gorszy niż po aplikacji na skórę. Da się wyczuć charakterystyczny dla większości samoopalaczy swąd spalenizny, ale jest on bardzo delikatny i dość szybko znika. W zasadzie to samo można powiedzieć o samoopalaczu w sprayu. Przewagą mgiełki nad mleczkiem jest jeszcze lepsze rozprowadzanie się po skórze i szybsze wchłanianie.

Pat&Rub Balsam Samoopalający plus Bronzer (95 zł) - z tym bronzerem w samoopalaczu mam pewien problem. Z jednej strony, dzięki niemu widać, gdzie produkt został nałożony i czy jest dokładnie rozsmarowany. No i oczywiście - od razu pojawia się piękna brązowozłota opalenizna. Z drugiej strony - bronzer dość długo po aplikacji brudzi odzież. No nie jest to produkt typu "nałóż i wyjdź". Trzeba swoje odczekać, chociaż opalenizna pojawia się na skórze od razu po aplikacji. Daje się wyczuć charakterystyczny dla samoopalaczy zapach, chociaż jest on bardzo słaby. Preparat rozprowadza się szybko i łatwo, jest bardzo wydajny i bardzo dobrze nawilża. Nie ukrywam, że na mojej liście znalazł się ze względu na bardzo ciekawy, naturalny skład. I tym, którzy preferują naturalną pielęgnację ten produkt polecam.

Pianki, mgiełki, olejki, balsamy- trudny wybórPianki, mgiełki, olejki, balsamy- trudny wybór Pianki, mgiełki, olejki, balsamy- trudny wybór Pianki, mgiełki, olejki, balsamy- trudny wybór

Samoopalacze to oczywiście nie to samo, co balsamy brązujące. Balsamy "opalają" (barwią) skórę wolniej, delikatniej. Dla uzyskania efektu opalenizny trzeba je nakładać codziennie. Za to po nałożeniu na skórę, zapach spalenizny jest zwykle niewyczuwalny lub wyczuwalny bardzo słabo. Warto po nie sięgnąć, jeśli obawiacie się słynnej pomarańczowej "opalenizny" bądź plam i zacieków na skórze. Polecam je również osobom, które są w stanie wyczuć spaleniznę nawet po użyciu samoopalacza w kroplach...

Dove Summer Glow (około 19 zł) - to chyba najbardziej lubiany balsam brązujący. I nic dziwnego, ponieważ bardzo ładnie pachnie i nie da się po nałożeniu go na skórę wyniuchać swądu spalenizny. No nie da się!

Ziaja Brązujący Relaksujący Balsam do Ciała Sopot (około 13 zł) - klasyk, który ma wierne grono wielbicielek broniące jego zalet do upadłego. Według wielbicielek, balsam po nałożeniu na skórę praktycznie wcale nie pachnie jak samoopalacz (pachnie), doskonale się rozprowadza i daje bardzo ładny kolor (z tym akurat się zgadzam). A może znacie ten produkt i chciałybyście podzielić się opinią?

Lirene Body Arabica (około 14 zł) - gdybym miała polegać wyłącznie na osobistych odczuciach, ten produkt nie znalazłby się na mojej liście ponieważ... pachnie kawą! A to dla mnie dyskwalifikuje kosmetyk. Ale wiem, że użytkowniczki są z niego bardzo zadowolone i polecają. Polecam więc i ja. Bo barwi skórę na bardzo piękny kolor, nie śmierdzi spalenizną (chociaż, brrr, śmierdzi kawą) i bardzo dobrze nawilża.

Bielenda Brązujące Masło do Ciała Orzech & Bursztyn (około 14 zł) - poza tym, że nadaje skórze brązowy odcień doskonale ją pielęgnuje. Co tu dużo mówić, lubię masła Bielendy za bardzo uczciwe odżywianie skóry. Ten dodatkowo brązuje. Ale uwaga, jeśli nie lubicie długo pozostającego na ciele słodkiego zapachu produktu pielęgnacyjnego, to raczej omijajcie go szerokim łukiem.

Teraz wasza kolej - czekam na waszych ulubieńców w dwóch kategoriach: samoopalacz i balsam brązujący!

Więcej o: