Kontynuacja trylogii "Millennium" - Lisbeth Salander jak James Bond

Co nas nie zabije, ma podobno wzmocnić. Nie lubię tego powiedzenia, bo kojarzy mi się z chłopcem, który dawno temu złamał mi serce. Dlatego, gdy zobaczyłam tytuł kontynuacji trylogii "Millennium", to się trochę nadąsałam. Zupełnie niepotrzebnie.

Nie jestem jakąś wielką fanką trylogii Stiega Larssona . Momentami byłam znudzona w trakcie jej czytania. Nie pokochałam Lisbeth, Mikael mnie denerwował, a Erica była moim zdaniem w ogóle zbędna.

Podeszłam więc do czytania powieści Davida Lagercrantza dość chłodno. Stwierdziłam, że jeżeli książka mnie znudzi, to podejmę decyzję radykalną i... nie przeczytam jej do końca! Założenie to zupełnie się nie sprawdziło. Książka "Co nas nie zabije " wciągnęła mnie bez reszty. Poświęciłam jej każdą wolną chwilę, jaką tylko miałam. Lojalnie ostrzegam, że wasz wolny czas także może być zagrożony. Dlaczego?

Co nas nie zabijeCo nas nie zabije mat. prasowe Oczekiwałam mało, a otrzymałam dużo (fot. materiały promocyjne)

ŁAGODNA I POTRZEBNA INICJACJA

Lagercrantz wprowadza nas z powrotem w świat dziennikarzy "Millennium" . Wyjaśnia powiązania między bohaterami, oprowadza po ulicach miasta i przedstawia nowe postacie. Zabieg ten jest dla mnie o tyle przydatny, że od czasów trylogii Larssona minęło już kilka lat i nie wszystko pamiętam. Na szczęście "Co nas nie zabije" jest książką "w pełni samodzielną". Jeżeli ktoś nie czytał trylogii, spokojnie może sięgnąć po tę pozycję. Kartka po kartce zostanie wprowadzony w historię Lisbeth i jej znajomych.

AKCJA GODNA BRUCE'A WILLISA

Podoba mi się pomysł na akcję. Genialni naukowcy, nowe technologie, które mogą zniszczyć ludzkość, jeżeli znajdą się w niepowołanych rękach, do tego chłopiec z autyzmem, który okazuje się być sawantem. Jeżeli podobał wam się film z Bruce'm Willisem "Kod Mercury" to odnajdziecie w tej książce coś dla siebie.

Nie wiem, ile lat dokładnie po zakończeniu poprzednich przygód dzieją się obecne, ale jedno jest wiadome - Lisbeth cały czas wygląda tak samo. Kolczyki, ubiór punkowy, mroczna mina i ciężkie glany. Nie wiem, może chciałabym, żeby bohaterka chociaż trochę się zmieniła, ale jest jak James Bond - zawsze w tym samym wieku i dobrze skrojonym garniturze.

NACIĄGANIE RZECZYWISTOŚCI

Owszem jest, ale to jakoś specjalnie nie przeszkadza w odbiorze całości. Ci z was, którzy czytali trylogię wiedzą już, że Lisbeth to umie po prostu wszystko i w ogóle jest niezniszczalna. Do tego jest tak mądra, że podważa teorie naukowców. Można do niej strzelać, ranić ją, a ona mimo silnego krwawienia będzie prowadziła samochód, a na końcu odgrzeje pierogi w mikrofalówce. Motyw odgrzewania pierogów będzie pojawiał się kilkakrotnie, co rodzi we mnie przypuszczenia, że autor jest niezwykłym smakoszem tej potrawy.

JĘZYK LEKKO ZWICHROWANY

Autor stara się pisać w stylu Larssona i moim zdaniem mu to wychodzi, ale to niech już każdy z was sobie sam oceni. Mnie spodobało się bardzo proste, wręcz łopatologiczne wyjaśnienia pojęć fizycznych i technicznych, które dla niektórych są czarną magią. Człowiek może odnieść wrażenie, że jest trochę mądrzejszy, niż mu się wydaje, skoro w moment łapie teoretyczne rozważania fizyków.

OGÓLNA OCENA

Daję 7 na 10. Jak wspomniałam na początku, nie jestem wielką fanka trylogii, gdyż momentami mnie nudziła. Wolę po prostu powieści, w których bohaterowie są bardziej zwyczajni, a ich przygody dzieją się "dookoła nas". Z drugiej jednak strony czekam chyba na kolejną część przygód tej dziwnej kobiety i jej znajomych z redakcji. Za tym oczekiwaniem stoi postać, o której specjalnie tutaj nie wspominam. Postać, która wydaje się dużo bardziej ciekawa niż reszta bohaterów. Jeżeli chcecie wiedzieć, o kim myślę, to po prostu sięgnijcie po lekturę, bo ja nic więcej już nie powiem...

[Od Redakcji: książki możecie znaleźć w naszym zaprzyjaźnionym Publio.pl ]

Więcej o: