Czy jak płazy przez osmozę absorbuję czynniki zewnętrzne w postaci nastrojów, poglądów i przekonań? Czy praca może mnie zdemoralizować? W końcu, czy pracując z ludźmi inteligentnymi inaczej, sama popadam w intelektualny marazm? Wciąż nie znajduję prostej odpowiedzi na te pytania. Wciąż mam je w głowie.
fashion-men-vintage-colorfu Dyskretny wpływ grupy /fot. Pexels CCo
Dyskretny wpływ grupy (fot. Pexels.com CC0)
Jeśli chcesz odnaleźć się zespole, musisz się dopasować. Jak kameleon. Konformizm się opłaca. Zwłaszcza jeśli ulegasz wpływom (szefa) i mówisz to, co szef chce usłyszeć. Uleganie wpływom grupy jest wpisane w ludzkie DNA . Dowodzi tego jeden z najsłynniejszych eksperymentów w dziedzinie psychologii społecznej. Chodzi o Eksperyment Ascha przeprowadzony w 1955 roku.
Zadanie polegało na tym, że grupa uczestników została poinformowana, że bierze udział w badaniu na spostrzegawczość. Uczestnicy mieli dokładnie przyjrzeć się trzem liniom oznaczonym literami A, B, i C. Następnie musieli odpowiedzieć na pytanie, do której z nich najbardziej podobny jest odcinek X, narysowany obok trzech linii. Odcinki X i C były identycznej długości. 98% badanych udzielała prawidłowej odpowiedzi. Sytuacja uległa zmianie, gdy w grupie badanych znalazły się podstawione osoby (udające uczestników eksperymentu) i "podpowiadały", że odcinek X jest najbardziej podobny do odcinka A. Wówczas nawet 75% badanych udzielała odpowiedzi zgodnej ze wskazówkami podstawionych osób. Wyniki eksperymentu zaskoczyły badacza. Asch stwierdził, że taka postawa uczestników eksperymentu wynika z ich lęku przed odrzuceniem przez grupę z powodu innych poglądów oraz pragnienia bycia akceptowanym przez członków grupy.
Skoro tak spontanicznie ulegamy wpływom w neutralnych sytuacjach, to czy równie łatwo poddamy się naciskom w przypadku spraw moralnie nagannych? Tylko po to, żeby nie wykluczono nas z grupy? Teoretycznie, wchodząc w nowe środowisko powinniśmy podporządkować się wartościom, poglądom, zasadom i normom postępowania obowiązującym w danej grupie społecznej. W tym w minispołeczności w danym biurze, departamencie czy korporacji. Przekraczając próg pracy mamy założyć odpowiedni "uniform". I to nie jest tylko kwestia odpowiedniego ubioru. Są firmy, gdzie obowiązują żelazne zasady dress code. To te wszystkie detale typu: papier firmowy, odpowiedni format pism, wielkość czcionki, korpomowa - czyli ci językowi imigranci zaludniający masowo zdania. Obce (momentami irytujące) słowa między słowami słowiańskimi stosowane w potocznej mowie oraz korespondencji elektronicznej.
Dopóki dopasowanie dotyczy jedynie sfery językowej i garderobianej, nie ma problemu i konformizm w takiej postaci nie jest groźny. Co jednak zrobić w sytuacji, gdy trzeba się dopasować do polityki firmy lub urzędu, która jest sprzeczna z naszym poczuciem etyki? Gdy dyrektor, prezes czy inny wysoko postawiony smutny pan każe sporządzić taką, a nie inną decyzję, która w naszym przekonaniu narusza czyjeś dobro, prawa i będzie gryźć nasze sumienie przez długi czas? Postawić się, odmówić, rozchorować się? Biorąc pod uwagę to, że odmowa wykonania polecenia będzie jednoznaczna z utratą pracy?
Mam mieszane uczucia w tej kwestii, ponieważ każdy ma swój kręgosłup moralny i miło jest spojrzeć na siebie w lustrze, bez poczucia zażenowania. Zaś z drugiej strony miło jest spojrzeć na siebie w lustrze we własnej lub wynajmowanej łazience, a nie w kałuży.
Dyskutujesz? Dyskutujesz? /fot. Pexels CCo
Dyskutujesz? (fot. Pexels CC0)
Na koniec, żeby nie było tak śmiertelnie poważnie, bo to wbrew mojej pokrętnej naturze, coś co obudziło mojego wewnętrznego szydercę. Obudziło i wywlokło z jaskini do Foch sfery. Otóż koleżanka Anka , podesłała mi w ramach inspiracji a rtykuł o tym, jak nie skretynieć pracując z kretynami. Artykuł jak to artykuł, można go polubić bądź nie, zupełnie jak wątróbkę z cebulką. Natomiast na jego końcu znajdują się tzw. "mentalne wskazówki" jak nie ulegać złym wpływom. Dobre rady dla osób, które mają problemy w kontaktach z niemiłymi osobami. Przyznaję, że mam uczulenie na takie poradnictwo. I wtedy mój wewnętrzny (kudłaty) szyderca wije się po podłodze, ponieważ wskazówki są takie:
Daj mu mentalnego przytulasa. Spróbuj poczuć współczucie dla niemiłej osoby i zrozumieć dlaczego zachowuje się jak kretyn. Przytulając go mentalnie możesz wczuć się w jego sposób działania. Olaboga!
Rozpoznaj swoje emocje. Kiedy czujesz się zły lub zdenerwowany skoncentruj się na swoich emocjach i pomyśl obiektywnie, co czujesz. To pomoże ci utrzymać sytuacje pod kontrolą poprzez oddzielenie emocji i skoncentrowaniu się na "tu i teraz". To jeszcze ujdzie.
Znajdź swoje wewnętrzne dziecko. Wyobraź sobie, że jesteś maluchem wyładowującym swoją furią na lodach. Jako dorosły zdajesz sobie sprawę z tego, co jest ważne w życiu, ponieważ masz większą perspektywę.
Zatem odporności na wpływy i manipulacje, asertywności i dużo wewnętrznego dziecka. Tego wam życzę drodzy czytelnicy w ten piękny poniedziałek. Ale bez przytulasów.
Magda Acer