Czy umiecie przyjmować komplementy? (Ach, nie - no skąd!)
- O, piękna pani. - Ależ skąd! (Frédéric Soulacroix, Wikimedia Commons)
Znaczącą liczbę kobiet polskich drąży pewna tajemnicza choroba. Jest to patologiczna nieumiejętność przyjmowania komplementów . "Ale masz długie rzęsy". " Bzdura, to nowy tusz!". Albo: "Masz taką ładną cerę". "Och, nie widziałaś mnie bez makijażu". Ewentualnie: "Świetna sukienka ". "Nic specjalnego. Kupiłam na wyprzedaży , w lumpeksie" (nie wyobrażaj sobie, że wydałabym dużo na przystrajanie kogoś tak nieważnego jak ja). A kiedy indziej: "Jesteś taka zgrabna ". "Gdzie tam, mam wałeczki! ". "Ależ nie, nalegam!". "Ależ skąd, nic podobnego!". "Przecież widzę cię w bikini!". "Kłamiesz!". (Swoją drogą, dajcie znać, który tusz wydłuża rzęsy od zera do nieskończoności i który podkład naprawdę działa jak Photoshop - na pewno kupię, boję się tylko kryzysu na rynku kosmetycznym, kiedy te przełomowe wynalazki nieuchronnie zrujnują konkurencję).
Znacie to? To nasza gra za sto punktów, nasz odwieczny taniec. Tańczyły go nasze matki, babki i ciotki. Mamy go we krwi. "Doskonały sernik, Basiu! ". "Bynajmniej, Janko, opadł i spód za mocno się przyrumienił ". Jakby nasze życie zależało od tego, żeby nie przyjąć aprobaty, błyskawicznie wdrażamy akcję sabotażową, aż wyciśniemy z dobrych słów ostatnią kroplę krwi i zamęczymy na śmierć wroga. No, tego tam, co wyrywa się nieproszony z afirmacją, sprawiającą nam przecież niemałą przykrość.
Jeszcze gorzej, gdy swój taniec "Ależ skąd, to nic!" tańczymy w pracy. "Dobra robota!". "Drobiazg, to było łatwe / To nie ja, to zespół / Mogło być lepiej / Ale za to prezentacja wypadła kiepsko ". Im więcej nadajemy komunikatów umniejszających nasze zasługi, tym bardziej inni postrzegają nas zgodnie z tym, co o sobie mówimy.
Owszem, istnieją osoby znające nas tak doskonale, że przymkną oko na te kompulsywne - i szczerze mówiąc, nieco męczące - ceregiele wokół źle pojętej skromności. One będą wiedziały, że nieźle wychodzi nam to i owo. Lecz są i tacy - a tych jest więcej - którzy zwyczajnie przyjmą do wiadomości to, co słyszą, bo czemu mieliby marnować czas na dowodzenie nam, że nie mamy racji w ocenie osoby, którą znamy najlepiej - siebie. Widać ten projekt, nad którym siedziałyśmy po nocach, był łatwy, a tak naprawdę to wykonał go zespół i niejedno dało się zrobić lepiej. (Tylko co za oferma ślęczy nocami nad rzeczą, która jest łatwa, tak naprawdę robią ją inni ludzie a do tego wyszła kiepsko.) Zgoda, nie ma nic złego w tym, że znamy swoje słabe strony i umiemy dostrzec udział innych w naszych sukcesach. Ale hej, komplementy nie dotyczą słabości, tylko naszych mocnych stron. Na razie skupmy się więc na nich.
"Powiedz mi coś, o czym nie wiem" (Eugene de Blaas, Wikimedia Commons) "Powiedz mi coś, o czym nie wiem" (Eugene de Blaas, Wikimedia Commons)
"Powiedz mi coś, o czym nie wiem" (Eugene de Blaas, Wikimedia Commons)
Zaraz powiecie, że wcale nie wszyscy i co ja sobie wyobrażam, używając tego upupiającego "my". Bo niektóre to potrafią tak, że w pięty idzie! "Fajnie rysujesz ". "Wiadomo, najlepiej w Polsce! ". "Ładnie wyglądasz". "Phi, powiedz mi coś, czego nie wiem". To takie imponujące, czyż nie? Tylko, że jakoś nie. To raczej druga strona tego samego medalu - sabotaż podarunku, którego nie chcemy albo nie umiemy przyjąć. W pewnym momencie, kiedy zdecydujemy, że już nie będziemy dłużej spuszczać głowy i się rumienić, moc może się nam pomylić z bezczelnością . Ale uwaga! Prawdziwa królowa stąpa po cienkiej linii między pewnością a arogancją (a przynajmniej tak mi się wydaje, bo jeszcze żadnej nie spotkałam). I gdzieś pomiędzy uciążliwą skromnością a butą jest miejsce na zwykłe "dziękuję" i uśmiech. Ot, docenienie, że ktoś inny docenił nas. Bez handryczenia się o to, czy zasłużyłyśmy. Właśnie takim osobom najbardziej lubię mówić miłe rzeczy. Wy nie? I pewnie powiem też następnym razem, bo już wiem, że sprawiłam przyjemność zamiast wprawić w zakłopotanie. A czasem przecież miło jest być miłym (o tym, dlaczego drobne gesty życzliwości wpływają również na nasz własny dobrostan, pisałam tutaj ).
Skoro to takie łatwe, czemu tak chętnie zamieniamy sytuację, w której obie strony wygrywają na taką, w której przegrywają wszyscy - obdarowany, który odrzucił podarunek, i obdarowujący, który ma się teraz z pyszna? Może nie czujemy, że zasługujemy na pochwałę, może nie przywykłyśmy. Nie wierzymy w jej szczerość? Nie myślimy o sobie zbyt dobrze? A może to tylko bezmyślny nawyk, spadek po przodkach? Och, nieważne, po prostu czujemy się źle w tej nieznośnej sytuacji, jaką jest uznanie innych ludzi ! (Choć równocześnie w głębi duszy błagamy o więcej.) Mniejsza jednak o powody, bo ważne jest tu coś innego - że jeśli tylko zechcemy, oswoimy komplementy i będzie żyło nam się przyjemniej. Nam i tym, którzy dostrzegają w nas to, co dobre.
Jak to zrobić? Ja lubię sobie wyobrażać, że pochwała to prezent. Gdy lubiana osoba przyjdzie do nas z pudełkiem czekoladek, nie robimy z tego powodu afery, prawda? Racja, nawet z tego da się zrobić aferę, wykrzykując słowa: "Nie trzeba! / Nie należy się! / Kalorie!" czy mrożące cały wszechświat "Jestem na diecie". Załóżmy jednak, że przyjmujemy czekoladki z klasą i doceniamy gest. Nie wyrzucamy ich do śmieci na oczach tego, który przyszedł złożyć nam ofiarę, ani nie kwestionujemy ich jakości. Kiedy spieramy się z komplementem, to trochę tak, jakby cisnąć prezentem o ścianę. Jednocześnie deprecjonujemy opinię osoby, która ośmieliła się myśleć o nas dobrze i poddajemy jej gust pod dyskusję (Sądzisz, że ładnie wyglądam? Co ty wiesz o modzie, przecież to łachmany. Naprawdę smakuje ci ten sernik? Najwidoczniej nie wiesz, co dobre ).
Jasne, czasem darem jest zatrute jabłko . Komplement może być obłudny, miewa ukryty cel. Bywa też niechciany - kiedy zaczepia nas pijany jegomość, lepiej nie zachęcać go uśmiechem ani kurtuazją. Jednak byłaby szkoda, żeby prędzej niż jabłko od złej czarownicy zatruła nas własna podejrzliwość. Lepiej przeoczyć czasem nieszczere pochlebstwo niż stroszyć się na wszystkie miłe słowa, jakie mamy szanse w życiu usłyszeć. Bo kiedy aplauz innych przestaje być nam niezbędny do życia, gdy już same wiemy, co robimy dobrze a co źle, komplement staje się po prostu rozkoszną wisienką na torcie, której nie warto się opierać.
-
Goście weszli na salę weselną i zamiast obiadu podano im to. "Żart, a nie posiłek"
-
Skórzane buty Badura są na promocji w CCC. Podobne w House, Sinsay
-
Po 30 latach te buty wracają! Nosi je już Lara Gessler. "Koszmar", "Klasa"
-
"Ta łatka, "szmaty", "d****i", "subówki" szła za mną przez miesiące i lata"
-
Ta sukienka z Zary rozkochuje w sobie elegantki. Modny fason za 80 zł
- CCC ucięło cenę mokasynów Badura o połowę. To skórzane cudo znika błyskawicznie. Ochnik i Venezia mają podobne
- Jesienią wybierz tę kurtkę z Mohito. Jest stylowa i ponadczasowa. Podobne modele w Pull and Bear i Bershce
- Ta sukienka z wyprzedaży Mohito obłędnie podkreśla talię i dodaje kobiecości! Podobne w Top Secret i Mango
- Dorota Wellman odrzuciła propozycję Clooneya. "To go zbiło z pantałyku"
- Już nie dresy! Inne komplety będą królowały jesienią. Milutkie i modne zestawy dostępne w Reserved, H&M i Renee