Kto nie chciałby sobie polatać? Kto nie chciałby sobie polatać? /fot. Pexels CCo
Kto nie chciałby sobie polatać? /fot. Pexels CCo
Jest tak: lecisz w górę, mkniesz w przestworzach. Wspinasz się po drabinie sukcesu, łapiesz wiatr w żagle, optymizm rozsadza ci mózg. Masz wrażenie, nieodparte, że jesteś królową życia, że świat śmieje się do ciebie i wszystko jest możliwe. I nagle trach, spadasz w dół, bez opamiętania, bez oddechu, bez sensu. Tracisz pewność siebie, wiarę w to, że jakoś się to wszystko ułoży. Jeśli wierzysz, to już tylko w rozpad na cząstki elementarne, kruchość i nieuchronność. Czasem zamiast spadania, przychodzi odrętwienie, poczucie lekkiej beznadziei i przeświadczenie, że nie warto się więcej starać. Bo, po co, skoro i tak nic z tego nie wyjdzie.
Co nam podcina skrzydła? W miłości chyba najgorsza jest obojętność tej drugiej strony. Ten Amor, który strzelał z łuku był najwyraźniej beznadziejnie ślepy lub po prostu złośliwy, cholera, go tam wie. Paradoksalnie, im bardziej obiekt naszych westchnień, jest niedostępny i nieosiągalny, tym bardziej rośnie jego atrakcyjność. Koszmar i uczuciowe upokorzenie. Nie oddzwania, nie odpisuje, kolokwialnie mówiąc, wręcz olewa, oh jak serce mocno bije na jego widok. Gdy tak przechodzi z chmurnym obliczem, gdy burknie pod nosem, coś, co chyba miało znaczyć "cześć". Niestety obojętność drugiej strony wcale nie podcina skrzydeł źle ulokowanych uczuć. O nie, wręcz przeciwnie. Rozbudza zmysł rywalizacji. Jak nie od tej, to może od innej strony. Rozsądna część ciebie może ryć dłutem w mózgu mądre zdania o konieczności zapomnienia, o tym, żeby dać sobie spokój. Na próżno. Ta emocjonalna część kopie wielki dół. I trzeba spaść naprawdę nisko, żeby przestać wyobrażać sobie te wspólne chwile uniesień, które nigdy nie nastąpią.
Podobnie podcina mi skrzydła porażka. Miałam tak z egzaminem na prawo jazdy, który był najgorszym egzaminem w moim życiu. Dodam, że nie był to jeden egzamin, ponieważ zdałam dopiero za piątym (tak, za piątym) razem. Każdy oblany egzamin, okupiony okropnym stresem przybliżał mnie do przekonania, że nigdy nie siądę legalnie za kółkiem. A jednak, uparłam się i jeżdżę.
Był moment, kiedy myślałam, że będę skazana na taksówki Był moment, kiedy myślałam, że będę skazana na taksówki /fot. Pexels CCo
Był moment, kiedy myślałam, że będę skazana na taksówki /fot. Pexels CCo
W pracy ostrzy, które podcinają nam skrzydła jest wiele. Począwszy od najbardziej oczywistych, takich jak brak pozytywnej motywacji ze strony przełożonych . Żadnej pochwały, tylko połajanki. Na dłuższą metę, tak się nie da pracować. Po sobie wiem, że czasem pochwała, werbalne docenienie tego, co zrobiłam działa lepiej niż premia (jasne, pieniądze są zawsze mile widziane, ale dukaty, to naprawdę nie wszystko).
Z tym docenianiem jest jeszcze tak, że starasz się, dajesz z siebie wszystko bez wyrachowania, bez chłodnej kalkulacji: co na tym zyskam. Wykonujesz pracę, nie myśląc o tym, żeby przypodobać się przełożonym. Pracujesz dobrze, ponieważ wyznajesz zasadę, że jeśli coś robisz, to robisz to na 100%, inaczej nie ma to sensu. Tymczasem, zamiast ciebie szef wyróżnia osobę, która nie angażuje się tak jak ty w zadania biurowe. Jest leniwa, nie dotrzymuje terminów, merytorycznie też nie błyszczy, ale ma tę zaletę, że jest świetną kochanką, również waszego przełożonego. I tak naprawdę dostaje wyróżnienia, awanse i premie, za to że dobrze zna miłość francuską oraz wymyślne sztuczki z Kamasutry. Złości cię to i demotywuje, ale robienie kariery przez łóżko, czy raczej pod biurkiem nie mieści się w twoich standardach rozwoju osobistego.
Podobnie działa krytyka . Zwłaszcza publiczna, przed całym zespołem, tak, żeby wszyscy dowiedzieli się Kowalski jest najgorszy, i stał się od dziś chłopcem do bicia. Człowiek kurczy się wewnętrznie i chce spalić się ze wstydu. Są ludzie o mocnych kręgosłupach, których takie doświadczenie wzmocni i podziała na ambicję. Są tacy, po których krytyka spłynie jak woda po kaczce i w swoim tupecie i przekonaniu o własnej fajności, mogą wysilić się na wewnętrzny chichot. Jest jeszcze grupa ludzi, raczej większość, dla których krytyka jest próbą sił. Poddać się czy nie, walczyć, pokazać na co mnie stać, czy raczej stanąć z tyłu z pochyloną głową i dać się trochę pochlastać batem ostrych słów.
No i zazdrość. Ta paskuda, która zżera od środka, niczym najgorsze choróbsko. Zazdrość o talent, o dobre życie, o związek, o faceta, o przyjaciół. O te wszystkie rzeczy, których nie da się kupić, które niektórym przychodzą tak łatwo i bezwysiłkowo, w przekonaniu tych, którzy zazdroszczą, niezasłużenie i niesprawiedliwie.
Na szczęście prawie mamy lato, zaraz na straganach pojawią się maliny. Jest ciepło, zielono i coraz ładniej. Więc jak coś nam zacznie majstrować przy skrzydłach, to przestawmy się na tryb myślenia pozytywnego . Nie warto hodować sobie wrzodów na żołądku.
Magda Acer