Marudzenie o "singlach"
Jakiś czas temu na stronie pojawiło się parę tekstów o singlach. W ogóle tematy "damsko-męskie" zawsze były i będą aktualne, interesujące oraz wywołujące trochę kontrowersji. Ja jednak bardzo nie lubię określenia "singiel". Dobrze, może i jest potrzebne, ale określanie mianem "singla" każdej samotnej osoby jest dla mnie lekkim uproszczeniem. W tym momencie przypomina mi się Ferdydurkę i Gombrowiczowskie ciotki.
Siedzą i mamlają. Czasem wstaną. jednak mamlają dalej. To nie jest zwykłe mamlenie. Ono jest wyczekujące. Józiu mówiły - pomiędzy jednym mamlęciem a drugim - czas najwyższy, dziecko drogie. Co ludzie powiedzą? Jeśli nie chcesz być lekarzem, bądźże przynajmniej kobieciarzem lub koniarzem, ale niech będzie wiadomo... niech będzie wiadomo...
Presja dookreślania, definiowania się jest niemalże wszędzie. A może nie jest to "presja", tylko ludzka potrzeba nazywania rzeczy i zjawisk? Cóż, zdania są podzielone. Jednak ostatnio jedno określenie irytuje mnie bardzo. Spotykamy się z nim prawie na każdym kroku, a mam na myśli "singla". Wokół nas sporo ludzi określa się tym mianem, albo zostało tak nazwanymi przez... właśnie, przez kogo? Rodzinę, przyjaciół, znajomych? Lub - po postu przez osoby, lubiące "konkretne" określenia? O ile łatwiej powiedzieć, że jest się singlem niż, że jest się "samemu". Może to i dobrze. Może takie sformułowanie potrzebne są w naszym języku. Lecz ja w to wątpię. Dlatego - nie lubię tego słowa, nie w odniesieniu do wszystkich.
Singlem jest osoba, która dobrowolnie i świadomie wybrała życie w "pojedynkę", nie wiązanie się z nikim na stałe. Chociaż krążą głosy, że w tandemie podróżować lżej (lalalala). Jednak taka osoba tak zdecydowała. Nie inaczej. Koniec. Nie nam oceniać. Nie nasze życie. Nie nasza sprawa. Proste. Ale co z ludźmi, którzy nie mają szczęścia w kontaktach towarzyskich? Osobami, które chętnie byłyby z kimś, tylko nie spotkały jeszcze "odpowiedniego kogoś"? Tutaj pojawia się problem. Kim jestem? Na pewno nie singlem, bo sam być nie chcę. Jestem sam, cóż tak wyszło. Z drugiej strony - po co się tłumaczyć... co więc zrobić. Można powiedzieć, że jest się singlem. Dzięki temu unikamy zbędnych nieporozumień. Można też brnąć w wyjaśnienia, albo co najmniej dookreślenie sformułowania "nie, nie jestem singlem, ale jestem sam". Tylko też - po co... Można też wyrazić swoją opinię na temat rozmów o życiu prywatnym. Jednak stawiamy w tym momencie na "dyplomację".
Konieczno określania denerwuje mnie najbardziej. Określania siebie, swojego miejsca w społeczeństwie przy jednoczesnym definiowaniu swojej osoby. I robienie tego wszystkiego tak, by inni mieli klarowny obraz nas. Trochę to takie sztuczne... Czy konieczne? Po chwili zastanowienia przyznaję, że operowanie powszechnie przyjętymi sformułowaniami ułatwia życie. Nie zawsze chcemy tłumaczyć innym "przyczynowo-skutkowości" naszego postępowania. Ja tego nigdy nie chcę robić. Nie chcę również postępować "wbrew sobie". Tak źle. I tak nie dobrze. A może znaleźć by tu jakiś mały złoty środek? Chyba niemożliwe.
W tym momencie zaczynam się zastanawiać. Skąd wzięła się, niejako społeczna, chęć konkretnego nazywania wszystkich i wszystkiego? Określenie. Definicja. Tyle. Wszystko proste i jasne. Określone. Jakieś wyjątki? A kto się nimi przejmować będzie!
Chociaż jakie życie jest - każdy widzi. Nie ma definicji. Ani jednej prawidłowej prawidłowości. Jednak dla mnie jedna rzecz jest pewna. Ludzie nie lubią jak coś nie jest zdefiniowane. Trzeba się dookreślić! Groteska? Nie jestem pewna. Czepiam się? O! Co to to na pewno. Szukam dziury w całym? Też. Przyznaję się do tego bez bicia? Oczywiście!!! Dlaczego? Najprościej - BO TAK! A troszeczkę zawilej - mam alergię na uogólnianie i generalizowanie. Nie lubię. Po prostu.
Czy sama nie tego nie robię? Ech, robię i to mnie irytuje i frustruje najbardziej.
Marta
-
Jak zaoszczędzić na ogrzewaniu? Sięgnij po folię bąbelkową
-
Miała "przyjaciół" ze sporą ilością gotówki. To byli żonaci mężczyźni, szukający uniesień
-
Poprawia koncentrację, wyobraźnię i... wynagrodzenie. Czytanie (i pisanie) książek może dosłownie odmienić życieMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
50-latko, tych ubrań pozbądź się z szafy. Postarzają i są niemodne. Zobacz stylowe alternatywy
-
Zmiel i połącz z wodą i drożdżami. Borowiki wyrosną na twoim parapecie
- W tej koszuli za 49,90 zł zapomnisz o odstającym brzuszku i podkreślisz talię! Ma klasyczny wzór
- Zamiast do stóp, użyj do kuchenki gazowej. Palniki będą czyste jak nigdy
- Zapomnij o innych butach. Postaw na parę w stylu Mariny Łuczenko. Ten fason kupisz w CCC, Stradivarius i eobuwie
- Ona była dziennikarką, on jej szefem. "Zawsze się przyczepiał"
- Jesienna torebka o iście luksusowym wyglądzie na wyprzedaży w Mango. Podobne w Mohito i Ochniku