Dość! Nie pozwolę sobą pomiatać!
Związki dwojga ludzi, jakiekolwiek by były, wnoszą w nasze życie zawsze coś nowego, uczą pewnych zachowań, nadają nowy wymiar naszemu losowi.
Uświadomiłam sobie, że nie chcę dalej tak żyć, że nie mam zamiaru dłużej być "niańką" dorosłego faceta.
Mam niespełna 33 lata i trudne doświadczenia w tej kwestii za mną. Po prawie jedenastu latach małżeństwa rozstałam się z mężem. Zawsze powtarzam, że to dobry człowiek, ale nie dla mnie. Nasz związek przez lata opierał się na wzajemnym szacunku i miłości, po latach jednak czegoś zabrakło. Przez całe nasze długoletnie małżeństwo byłam jedynym żywicielem rodziny. Cała odpowiedzialność za dom i finanse spadała na moje barki.
Nie powiem, czegoś mnie to nauczyło. Przez to, że całe życie musiałam radzić sobie sama, nauczyłam się tego, że "jeżeli nie ja to kto"? Czyli, mówiąc krótko - liczyć tylko na siebie. Wchodząc w trzecią dekadę życia, czyli dorosłość już na serio, uświadomiłam sobie, że nie chcę dalej tak żyć, że nie mam zamiaru dłużej być "niańką" dorosłego faceta i że, jak każdy z nas, on również powinien nauczyć się odpowiedzialności za własne życie, czyny i zachowania. Decyzja o odejściu nie była łatwa, długo borykałam się z dylematem, "czy sobie poradzę?" Wiem, to troszkę niezrozumiałe, gdyż to ja ciągnęłam ten przysłowiowy wózek przez całe dziesięciolecie, więc dlaczego miałabym sobie teraz nie poradzić? Cóż, w takich sytuacjach człowiek niekoniecznie myśli logicznie.
Wreszcie mogłam być sobą, nieograniczana przez nikogo, bez wyrzutów i braku wsparcia.
W takcie naszego życia doświadczamy ze strony bliskich nam osób bardzo skrajnych emocji, bywamy stawiani w ciężkich sytuacjach, a często nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak bardzo to wpływa na naszą osobowość i postrzeganie siebie. Tak, po prawie jedenastu latach odeszłam. Zamknęłam rozdział życia, który zaczął się, kiedy byłam jeszcze bardzo młodą osobą o niesprecyzowanych oczekiwaniach wobec świata, otaczającej rzeczywistości, a przede wszystkim - wobec własnego życia i szczęścia. Nie będę ukrywać, że cała ta sytuacja kosztowała mnie bardzo wiele energii, poświęcenia, no i bólu, bo trudno zapomnieć o czymś, co miało być miłością na całe życie. Powroty do pustego mieszkania przez pierwsze dwa miesiące były katorgą. Zawsze otaczałam się dużą ilością osób, pochodzę z wielodzietnej rodziny, więc i mój dom rodzinny nigdy nie był pusty. Perspektywa powrotu do czterech pustych ścian napawała mnie wstrętem i rozpaczą.
Jednak czas pokazał, że mój wybór był słuszny. Wreszcie mogłam być sobą, nieograniczana przez nikogo, bez wyrzutów i braku wsparcia, bez ciągłych prób udowadniania sobie i światu, że podołam wszystkiemu, zawsze i wszędzie. Przełomem okazała się pewna niedziela, kiedy po przebudzeniu pomyślałam sobie, że w końcu jestem sama i że jest mi z tym bardzo dobrze. Że nie muszę skakać wokół kogoś, kto na to nie zasługuje, że mogę robić to, na co mam ochotę, nie pytając nikogo o zdanie. Byłam wreszcie wolna od złych emocji, chorej atmosfery domu, męża oraz całej tej otoczki zakłamania i niechęci z jego strony do ludzi.
Początki są zawsze piękne, facet, który chce zdobyć kobietę, będzie jej mówił zawsze to, co ona chce usłyszeć.
Po kilku miesiącach poznałam faceta. Inteligentny, przystojny, zabawny, cięta riposta i świetny żart. Bardzo szybko podjęliśmy decyzję o zamieszkaniu razem. Dziś, po trzech miesiącach, uważam, że to była zła decyzja. Początki są zawsze piękne, facet, który chce zdobyć kobietę, będzie jej mówił zawsze to, co ona chce usłyszeć. Ja też słyszałam codziennie, że jestem wspaniała, tak prawdziwa, piękna, itp. Nagle okazuje się, że coraz więcej zaczyna mu przeszkadzać, że coraz więcej wyrzutów, a nawet i obelg pod moim adresem, chorobliwa zazdrość i ciągła negacja mojego zdania. Znosiłam to dzielnie, myśląc, że miał ciężko w życiu, że doświadczył wiele zła, które też w pewien sposób wpłynęło na jego zachowanie, aż przyszedł kres - po kolejnej kłótni, kiedy to po raz kolejny zostałam wyzwana od... takich i owakich (nie będę tutaj powtarzać niecenzuralnych słów), coś we mnie pękło.
Czy taka osoba jak ja, znająca swoją wartość, która sama doszła do czegoś w życiu, która wie czego chce, po raz kolejny pozwoli sobie na takie traktowanie? No właśnie, to był przełom. Oczywiście, nie spakowałam od razu swoich rzeczy i nie wyprowadziłam się z dnia na dzień, ale dałam jasno i dobitnie do zrozumienia, że nie pozwolę sobie na takie traktowanie i albo on to zrozumie, albo nie - a w takiej sytuacji nie ma co kontynuować tego związku.
Po raz kolejny rozczarowało mnie życie - moje własne, niecelne wybory.
W tej właśnie chwili siedzimy oboje przy swoich komputerach, bez słowa, jak obcy ludzie. Kocham go, ale wiem, że nie mogę pozwolić sobie na takie traktowanie, ponieważ obróci się to przeciwko mnie. Mam przeświadczenie, że to koniec, że on nie zrozumie swojego nieprawidłowego zachowania i tego, że krzywdzi mnie słowami. Myślę, że dorosły człowiek się nie zmienia ot, tak, ale przy pomocy terapeuty i wsparcia kogoś bliskiego, a przede wszystkim, własnych chęci, można zdziałać cuda.
Po raz kolejny rozczarowało mnie życie. Nie, źle to określiłam. Może moje własne, niecelne wybory, lub ciągła wiara w drugiego człowieka. To kolejne doświadczenie w życiu nauczyło mnie, jak łatwo można, kochając kogoś, zapomnieć o sobie i poddać się już na stracie, pozwalając kierować własnym życiem komuś innemu. Podporządkowując się mu bezmyślnie i bezcelowo.
Dziś już wiem, że nie chcę takiego życia i nie pozwolę na to by ktoś mną pomiatał i dyrygował jak wiatr liśćmi podczas wichury.
Wojowniczka Ania
-
Gwiazda "M jak miłość" poszła do "The Voice". Żaden juror się nie odwrócił
-
Jak zaoszczędzić na ogrzewaniu? Sięgnij po folię bąbelkową
-
Odlotowe połączenie, w którym nie ma mowy o limitach: bezpieczeństwo i szaleństwo w jednym!MATERIAŁ PROMOCYJNY
-
50-latko, tych ubrań pozbądź się z szafy. Postarzają i są niemodne. Zobacz stylowe alternatywy
-
219 zł zamiast 549 zł? To możliwe! Skórzane buty z Kazar uzupełnią każdą stylizację. Podobne w CCC, Renee
- Widzisz taką godzinę na zegarku? Sprawdź, co to może oznaczać
- HIT w House! Lekka i stylowa kurtka za 49,99 zł zamiast 119,99 zł. Podobne w Pull and Bear i Bershce
- Czym palić w ognisku? Wybór jest tylko jeden. Unikniesz sporego mandatu
- "Chce mieć welon na ślubie. Teściowa wścieka się, bo wcześniej mieszkałam z jej synem. Hipokryzja"
- Jak dbać o skórę na szyi? Wystarczy 5 minut dziennie