Ballada o złym Franku

Wszyscy kochamy Franka. Frank jest taki dobry w byciu złym. Frank wykrwawi nas na śmierć. Czy ja mówię o bohaterze "House of Cards" czy szwajcarskiej walucie? Wszystko jedno, rzeź już trwa.

Kto ma kredyt we frankach, ten wczoraj ze strachu trochę zbladł, bo wizja dużo wyższej raty skutecznie chwyta za gardło, odcinając dopływ powietrza. Kto nie ma kredytu we frankach ten z radości pokraśniał i nadąwszy policzki obwieścił światu swoją niechęć do kredytów w ogóle, a w obcej walucie to już, pfff trzeba być kretynem. Ci biali i ci czerwoni tak pięknie komponują się w nasze barwy narodowe. Panikarze i Besserwisserzy , zawodowi narzekacze i profesjonalni wytykacze cudzych błędów. Polskie piekiełko , ciepłe i przytulne, znane jak rodzinny dom. Domek z kart raczej? Kupiony na kredyt, rozwiany przez wicher dziejów? No cóż, to się jeszcze okaże.

Kredyt we frankach mam i ja. Tak, należę do gromady panien głupich i nierozważnych, co to myślały, że takie są cwane i że za tani kredyt sobie pożyją. I zamiast przehulać wyłudzoną z banku forsę, pijąc kolorowe drinki na Hawajach, kupiły mieszkanie w szarej Warszawie. No to teraz mam za swoje! No mam, a raczej nie mam, ale przecież nie pójdę pod sejm czy inne ministerstwo finansów i nie będę palić opon w ramach protestu. Bo jedyne, co lubię palić jest u nas wciąż nielegalne, więc mogłabym sobie napytać biedy. A więcej biedy mi nie potrzeba, biedy mam pod dostatkiem, dziękuję.

Mimo wszystko jednak zachowuję spokój, okupiony jedynie nieznacznym szczękościskiem. To wszystko trochę rozgrywa się poza mną i naprawdę za mało się znam na finansach, globalnych trendach, zmiennych kursach i kalkulacjach, by umieć się tym przejąć. Oczywiście, jest duża szansa, że mnie to jeszcze zaboli, a z mojej łabędziej szyi popłynie czerwona krew utoczona przez bankowych krwiopijców, ale póki co, cieszę się, że uszłam spod topora, bo ratę ściągnęło już wcześniej. Nie to, żeby była mała i żeby płacenie jej było czymś bezbolesnym. Ale może do następnej raty ta wznosząca fala kursu opadnie? Może nie zmiażdży mnie to szwajcarskie tsunami?

Po co ja w ogóle brałam ten kredyt? Po co mi on był? Co sobie za niego kupiłam? Kilka lat spokojnego życia? Ładne mieszkanie, które tak naprawdę nie jest moje, tylko banku? Kupiłam sobie miłe złudzenia, kupiłam ładny widok za oknem (naprawdę przepiękny i tylko czasem kusi, by jednak się z tego okna rzucić). Kupiłam, bo namawiali i kusili. Byli mili. Najwyraźniej kłamali. Och Frank, jak mogłeś mnie tak oszukać?

Kevin Spacey jako Frank UnderwoodKevin Spacey jako Frank Underwood Kevin Spacey jako Frank Underwood Kevin Spacey jako Frank Underwood

No właśnie Frank Underwood, ten straszny drań, którego pokochaliśmy jak ojca, syna i ducha. Frank, jak mogłeś mi to zrobić? Miałam być Twoją Claire. Patrz, nawet wyglądam już PRAWIE jak Robin Wright, gdy siedzę sobie w moim mieszkaniu, które jest PRAWIE moje, na mojej PRAWIE czystej jasnej kanapie i oglądam seriale, które są PRAWIE... nie, one są znacznie lepsze niż rzeczywistość. Jak "House of Cards" , które tak genialnie pokazuje, że społeczeństwa jako takie są dość brutalnie traktowane przez przedstawicieli pieniędzy i władzy. Oni sprzedają kłamstwa. My kupujemy złudzenia. Rzeczywistość miesza się z fikcją zarówno na ekranie, jak i w życiu. Chyba. Niestety.

fot. KNfot. KN fot. KN fot. KN

Kevin Spacey nie jest oczywiście tak naprawdę Frankiem Underwoodem - jest aktorem, którego można wynająć za odpowiednio wysoką gażę, więc występuje w reklamie banku (który niby jest (wielko)polskim bankiem, ale nie do końca jednakże). I namawia nas do wzięcia kredytu - ma jednak na tyle przyzwoitości, by nie namawiać do kredytu we frankach... Ale Kevin Spacey zagrał też w filmie "Chciwość", opowiadającym o przyczynach światowego kryzysu finansowego, którego jakimśtam odległym pokłosiem jest i to obecne zawirowanie kursu franka. Zaczynam myśleć, że to wszystko jego wina!

 
 

Odkładając na bok te niewczesne żarty (jak można napisać tak niemerytoryczny tekst bez ani jednego faktu? Skandal! Granda!) - z franków to znam się wszakże bardziej na Zappie i Underwoodzie niż tym szwajcarskim. Cóż pozostaje? Nie panikować (i pamiętać o ręczniku), zachować spokój. Ostatecznie to tylko pieniądze i jak świat światem, częściej ludzie majątki tracili niż znajdowali skrzynie pełne skarbów. Jak już nie będę miała za co kupić dzieciom bułki, bo każdy grosz oddam międzynarodowym korporacjom i ich chciwym, demonicznym prezesom, to uznam, że faktycznie strzeliłam głupstwo z tym frankiem. Na razie czekam na premierę trzeciego sezonu "House of Cards". Co tam szykujesz dla nas panie prezydencie Stanów Zjednoczonych, Frank? Zniesiesz wizy dla Polaków? Emigracja to zawsze było jakieś wyjście w kryzysowej sytuacji.

 
Więcej o: