WARS, Brutal, Old Spice... A czym pachniał twój tata?

Nie było ich dużo, ale były bardzo męskie. Dziś kompozycje zapachowe niektórych określilibyśmy jako prymitywne, wtedy były synonimem elegancji. Mowa o kosmetykach naszych ojców - tych, które były dostępne zanim dopadło nas kapitalistyczne szaleństwo lat 90.

Kiedyś to było lepiej, łatwiej, nie było wyboru, również kosmetyków. Nasi ojcowie nie zastanawiali się, czy być metro-, czy drwaloseksualnymi . Nie mieli dylematów, czy golić się maszynką, czy golarką elektryczną. Nie musieli zastanawiać się, czy wybrać krem nawilżający, czy może już na pierwsze zmarszczki. Bo z kremów do wyboru mieli krem Nivea (uniwersalny) i krem do golenia (do golenia). Nie ginęli w labiryncie półek z wodami toaletowymi, bo męskich wód toaletowych nie było, za to były wody kolońskie w jednym z trzech zapachów do wyboru.

Wars Classic krem do golenia (Fot. Mirosław Florek www.brzytwa.org)Wars Classic krem do golenia (Fot. Mirosław Florek www.brzytwa.org) Wars Classic krem do golenia (Fot. Mirosław Florek www.brzytwa.org) Wars Classic krem do golenia (Fot. Mirosław Florek www.brzytwa.org)

Ze wszystkich rytuałów pielęgnacyjnych naszych ojców najlepiej pamiętamy golenie. No bo golenie to był prawdziwy rytuał. Nie to, co dziś - wyciskasz na dłoń piankę, zarzucasz na twarz i, szast-prast, golisz maszynką, która nie tylko, że nie zatnie, bo ruch głowicy dostosowuje się do rysów twarzy (aż dziw, że jeszcze nikt nie wymyślił spersonalizowanej maszynki), a dwa lub trzy ostrza golą łagodnie, to jeszcze specjalny pasek od razu nawilża skórę. Pewnie nawet łagodzi podrażnienia i przyspiesza ich gojenie. A naszym ojcom przyspieszał gojenie papier toaletowy precyzyjnie podarty na mikro-części i przylepiony do skaleczeń... No, tym bardziej wtajemniczonym goił ałun (zdecydowanie skuteczniej, niż szary papier toaletowy).

Golenie maszynką na żyletki - to było coś! Najpierw napełnienie miseczki (lub umywalki) wodą o odpowiedniej temperaturze, później rozprowadzenie kremu (zapewne Wars lub Lider) przy pomocy pędzla (najlepiej z borsuczego włosia), aż wreszcie usuwanie zarostu maszynką wielorazową zaopatrzoną w żyletki (zapewne Polsilver) i przepłukiwanie jej we wcześniej przygotowanej wodzie. Szczególnie rozprowadzanie tego kremu na twarzy było bardzo ekscytujące dla małoletniego widza. I zapewne nie tylko mnie przyłapanej na podglądaniu rytuału, ojciec robił na twarzy swoim pędzlem kropkę z kremu do golenia. I zapewne nie tylko ja uciekałam z piskiem wierząc głęboko, że od tego kremu do golenia, wyrośnie mi broda (prawda, że nie tylko ja?!). Po goleniu na skórę nanosiło się płyn po goleniu. Strzelam, że WARS , albo Old Spice . Ale ten drugi to był raczej rarytas - nabywany w Peweksie za najprawdziwsze dolary i używany od święta.

Ja wiem, że wody kolońskie, podobnie jak i płyny po goleniu nadal są używane. Ale dla mnie już samo to określenie "woda kolońska" kojarzy się z dzieciństwem, z latami 80. i z plastikową półką łazienkową opatrzoną naklejką z kaczuszką, na której stało opakowanie wybitnie odbiegające stylem od mebla: wiklinowy koszyczek osłaniający szklaną butelkę z korkiem z bakelitu. W butelce - najbardziej kolońska ze wszystkich kolońskich wód. Słynna Prastara . Przyznam, że nie pamiętam już jej zapachu, ale podobno produkowano ją na bazie receptury z 1682 roku.

Woda kolońska Prastara - jak każdy antyk, droga (Zrzut ekranu z Allegro.pl)Woda kolońska Prastara - jak każdy antyk, droga (Zrzut ekranu z Allegro.pl) Woda kolońska Prastara - jak każdy antyk, droga (Zrzut ekranu z Allegro.pl) Woda kolońska Prastara - jak każdy antyk, droga (Zrzut ekranu z Allegro.pl)

W latach 80., łeb w łeb z Prastarą szedł Brutal . Brutal ma grono swoich wielbicieli i dziś. Ale w odróżnieniu od Prastarej, można go kupić za kilka (dosłownie) złotych. Prastarą też można kupić, ale na aukcjach Allegro. I to za znacznie więcej. Dziś o Brutalu powiemy, że jest siermiężny, ale kiedyś... cóż, był kwintesencją elegancji i męskości.

A, no oczywiście, jeszcze była Przemysławka . Przemysławka kojarzy mi się, podobnie jak i Woda Brzozowa , ze stosowaniem raczej wewnętrznym, niż zewnętrznym. Nie, sama nie próbowałam, ale przecież wszyscy o tym wtedy opowiadali, że są panowie, co to degustują te płyny za kioskiem.

Tyle pamiętam. A Wy? Pamiętacie, jakie produkty stały na łazienkowych półkach waszych ojców?

Dałyśmy naszym piłkarzom fryzury słynnych Orłów Górskiego. Jak wyglądają? FANTASTYCZNIE!

Zobacz wideo
Więcej o: