"Samotność przeraża najbardziej". Babcię czy dziadka można mieć nie tylko "z urodzenia", ale też z wyboru

"Samotność dokucza nie tylko od święta. Ona boli każdego dnia". Nikt nie wie o tym lepiej niż seniorzy i wolontariusze Stowarzyszenia "mali bracia Ubogich". Porozmawialiśmy z nimi - spróbujcie się nie uśmiechnąć, czytając ich historie.

Babcię czy dziadka można mieć nie tylko "z urodzenia", ale też z wyboru. Tak jak wolontariusze z organizacji "mali bracia Ubogich", którzy nie tylko pomagają seniorom w codziennych obowiązkach, ale przede wszystkim są ich przyjaciółmi i - czasem - jedynym towarzystwem.

Co dostają w zamian? Na przykład energię do działania, którą zapewniają rozmowy o życiu i widok uśmiechniętej twarzy "trzeciej babci", czyli pani Wandy, z którą wolontariuszka Ula widuje się i przyjaźni już od 4 lat.

"Mam z tego radochę. Dobro wraca w dwójnasób"

Są też tacy, którzy uważają, że to oni zyskują na tym najwięcej. Pani Justyna, która od roku spotyka się z 89-letnią panią Jadzią, nawiązały relację wnuczka-babcia w zasadzie od pierwszego spotkania.To dla wolontariuszki szczególnie ważne, bo rodzice jej mamy i taty zmarli, zanim ona sama się urodziła i zawsze bardzo brakowało jej "własnych" dziadków.

Teraz obie panie regularnie się widują, oglądają razem telewizję, śmieją się i wygłupiają (kiedy pani Justynie przez pewien czas po skomplikowanym złamaniu nogi trudno było się poruszać, 89-latka żartowała, że "ją też boli i chyba się starzeje").

Pani Jadzia, jak na prawdziwą babcię przystało, rozpieszcza "swoją kochaną wnusię", jak nazywa panią Justynę, czekoladkami i cukierkami. Tym, co ją samą najbardziej urzekło w 89-latce, jest jej ciepło, inteligencja i dowcipność. Przyznaje też, że nawet samo patrzenie na swoją starszą przyjaciółkę sprawia jej radość. 

- Jest przesłodka i spotkania z nią dają mi po prostu wielką radochę. Nie czuję, żebym to ja coś od siebie dawała, mam z tego więcej niż ktokolwiek inny. Powiedzenie, że "dobro wraca w dwójnasób" jest jak najbardziej prawdziwe - mówi.

Pani Jadzia i pani Justyna to nie tylko przyjaciółki. Są już rodzinąPani Jadzia i pani Justyna to nie tylko przyjaciółki. Są już rodziną Fot. Materiały prywatne pani Justyny

"Bezcenne"

Dla Pani Moniki w przebywaniu z osobami starszymi chodzi nie tylko o niesienie pomocy, ale też dawanie zainteresowania i wsparcia. Nawet zwykła rozmowa to "radość obopólna i życie nie tylko dla siebie". Można też liczyć na poruszające chwile - tak, jak wtedy, kiedy razem ze swoją starszą przyjaciółką wolontariuszka wybrała się do poradni geriatrycznej. Seniorka bardzo się tego bała, bo nie wiedziała, czy w ogóle sobie poradzi. Na miejscu "zachwycała się każdym szczegółem nowego miejsca, obrazami, kwiatami, pływającymi przy wejściu rybkami", a po powrocie do domu pani Monika usłyszała, że dzięki temu starsza pani "czuje się jak nowo narodzona". - Bezcenne - skomentowała wolontariuszka.

"To dowartościowujące: robisz coś dobrego i tak się czujesz"

Marcin to prawdziwy szczęściarz. Oprócz dziadków od strony obojga rodziców ma też babcię Adelkę. Choć 92-latka na początku nie wyrażała chęci spotykania się "sam na sam" z żadnym wolontariuszem, ze studentem z Lublina złapała tak dobry kontakt, że teraz widują się trzy razy w tygodniu i ciągle rozmawiają przez telefon.

Z opowieści wnuczka wynika, że (jak sam zresztą przyznał) "są dla siebie stworzeni". Po kilkugodzinnych dyskusjach wciąż czują niedosyt, a tematy do rozmów właściwie im się nie kończą.

- Adelka jest ciepłą, pozytywną osobą, która dużo przeżyła w swoim życiu i mówi tak, że chce się jej słuchać. Zdarza się, że przychodzę do niej zdołowany, z przyklejonym na twarzy uśmiechem, bo tak przecież wypada, a wychodzę autentycznie szczęśliwy - mówi.

Być może do tej radości co nieco przyczynia się również fakt, że 92-latka "jest powszechnie znana z tego, że zawsze wszystkim rozdaje cukierki" i Marcin nigdy nie wychodzi od niej bez torby słodkości...

Z jego wypowiedzi wynika też, że szukając dla siebie zajęcia na studiach (bo "coś trzeba zrobić z życiem, a nie tylko siedzieć w Internecie") wybrał coś, co bardzo mu się opłaciło. Nie w sensie materialnym, ale sam przyznaje, że z relacji z babcią Adelką czerpie wiele korzyści. - To dowartościowujące - widzisz, że robisz coś dobrego i tak się czujesz - podsumowuje.

Pani Adelka i Marcin są dla siebie stworzeni. Tak twierdzą wszyscy, którzy ich znająPani Adelka i Marcin są dla siebie stworzeni. Tak twierdzą wszyscy, którzy ich znają Fot. Materiały prywatne Marcina

"Wiem, jak ważne jest codzienne wsparcie"

Agnieszka z Pruszkowa długo dojrzewała do indywidualnych spotkań z jedną, konkretną osobą, choć od dawna chętnie spędza czas z seniorami i im pomaga. Doskonale rozumie, z czym muszą się mierzyć na co dzień.

- Samotność jest czymś, co przeraża mnie najbardziej. Gdyby nie obecność ludzi dookoła mnie, podałabym się dawno temu. Dlatego wiem, jak ważne jest codzienne wsparcie. Otrzymałam go bardzo dużo w moim życiu i chciałabym teraz móc dać je innym - przyznaje.

"To bardzo wiele uczy o życiu. Widzę więcej"

Pani Agnieszka ma wieloletnie doświadczenie jako wolontariuszka. Również to najtrudniejsze, związane z odejściem osoby, z którą zbudowało się przyjacielsko-rodzinną relację. - Z panią Henią spotykałyśmy się regularnie przez pięć lat. Przyciągała do siebie ludzi. I choć między nami to określenie nigdy nie padło wprost, była dla mnie jak druga babcia - mówi.

Podobnie, jak inni wolontariusze, pani Agnieszka uważa, że to ona zyskała najwięcej na tej znajomości.

- Dla niej to było dużo, a dla mnie jeszcze więcej. Jedyna babcia, która mi została, jest daleko i ma zaawansowaną demencję, więc rozmowy i bliskość pani Heni wiele dla mnie znaczyły. Mimo różnicy wieku, miałyśmy podobne podejście do życia, razem czytałyśmy, śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy o uwielbianych przez nas kotach - wspomina.

Relacja z panią Henią pozostawiła trwały ślad w życiu wolontariuszki. - To bardzo wiele uczy o życiu. Niby o prozaicznych rzeczach, ale ważnych. O tym, że śmierć jest bliżej niż dalej, o czym na co dzień się nie myśli. Dzięki temu doświadczeniu po prostu wiem więcej - zauważa.

Spotkania z seniorką z całą mocą uświadomiły pani Agnieszce również to, z czego wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy. - Poświęcenie chwili na zwykłą rozmowę ze starszą osobą, na przykład przy okazji spotkania w sklepie czy z sąsiadem. Wiem już, jakie to może być dla nich ważne - podkreśla.

 

Mimo że pani Henia już odeszła, dla pani Agnieszki nadal pozostaje ważną osobą. We wzruszającym filmiku, w którym wspomina starszą przyjaciółkę, nazywa ją swoją nauczycielką życia i autorytetem. - I choć już jej nie ma, nadal mam poczucie, że jest blisko mnie. Że czuwa.

Przyjaciele seniorów

Stowarzyszenie "mali bracia Ubogich" zostało założone we Francji, w 1946 roku. W Polsce - z oddziałami w Warszawie, Poznaniu i Lublinie - działa od 16 lat. Jego misja to "przeciwdziałanie marginalizacji osób starszych, łamanie stereotypów na temat starości i alarmowanie społeczeństwa o trudnej sytuacji seniorów".

Stowarzyszenie 'mali bracia Ubogich' zrzesza wielu wolontariuszy, ale wciąż można do nich dołączyćStowarzyszenie 'mali bracia Ubogich' zrzesza wielu wolontariuszy, ale wciąż można do nich dołączyć Fot. Materiały prywatne stowarzyszenia 'mali bracia Ubogich'

Pomóż, jak możesz

Stowarzyszenie ma status organizacji pożytku publicznego i można je wesprzeć finansowo na dwa sposoby - przekazując darowiznę za pomocą formularza znajdującego się w zakładce "Pomóż" na stronie głównej stowarzyszenia lub oddając na jego rzecz 1 procent swojego podatku (nr KRS: 0000160750).

Ci, którzy chcieliby podarować seniorom swój czas, mogą to zrobić zostając wolontariuszem "małych braci Ubogich". Jak? W pierwszej kolejności wypełniając formularz zgłoszeniowy, który - razem ze wszystkimi potrzebnymi informacjami - jest dostępny tutaj. O dalszych krokach poinformują pracownicy stowarzyszenia.

Podopieczni i wolontariusze ze Stowarzyszenia 'mali bracia Ubogich'Podopieczni i wolontariusze ze Stowarzyszenia 'mali bracia Ubogich' Fot. Materiały Stowarzyszenia 'mali bracia Ubogich'/My Photo Way/Damian Nowicki

***

"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz" - ten znany cytat Forresta Gumpa, dla wielu z nas brzmi aż nazbyt znajomo. Zdarzył ci się niespodziewany zwrot w życiu? Masz za sobą albo planujesz nieoczekiwaną, wielką zmianę? A może zwykły, mały przypadek sprawił, że musiałaś obmyślić życiowy "Plan Be"? Podziel się z nami swoją historią i napisz na kobieta@agora.pl, najciekawsze historie opublikujemy i nagrodzimy.

***

Akcja #mojplanb jest połączona z premierą filmu "Plan B" Kingi Dębskiej, reżyserki hitu "Moje córki krowy". Plan B zapowiadany jest jako "historia o niełatwym poszukiwaniu miłości, o znajdowaniu sensu w relacjach z innymi i o tym, że zawsze jest nadzieja". Bohaterów poznajemy tuż przed walentynkami, w chwili, gdy w ich życiu wydarza się coś całkiem nieoczekiwanego. Sytuacje, z którymi się konfrontują, prowadzą do zaskakujących rozwiązań. Natalia, Mirek, Klara i Agnieszka spotkają na swojej drodze ludzi, którzy dają nadzieję na to, że w życiu zawsze jest jakiś plan B. W rolach głównych zobaczymy: Kingę Preis, Marcina Dorocińskiego, Edytę Olszówkę, Romę Gąsiorowską, Krzysztofa Stelmaszyka i innych. W kinach od 2 lutego.

Roma Gąsiorowska: "Nawet jeśli już dużo osiągnęliście, zawsze można jeszcze szukać planu B"

Zobacz też:

Więcej o: