Rozstanie nigdy nie przychodzi łatwo, a trudniejsze jest tym bardziej, gdy termin ślubu zaklepany i sukienka wisi w szafie. Do tego dochodzi myśl "co ludzie powiedzą". Nie oszukujmy się, tylko nieliczni potrafią odejść mimo obaw o reakcję otoczenia. Poznajcie historie dwóch kobiet, które na chwilę przed ceremonią miały odwagę zerwać zaręczyny. Z Sylwią i Natalią rozmawiała Martyna Trębacz z dziendobry.tvn.pl.
Sylwia spotykała się z Adamem od liceum. Para była ze sobą osiem lat, kiedy to Adam zdecydował się oświadczyć. Ukochany Sylwii zrobił to w Toskanii. Planowanie ślubu zaczęło się od razu po powrocie. I choć przygotowania szły pełną parą, to przyszła panna młoda zaczęła czuć, że w jej związku zaczyna się coś psuć.
Czułam, że mimo tych wszystkich pięknych rzeczy dookoła, coś jest nie tak. Kłóciliśmy się bardzo często, chociaż to on krzyczał, miał pretensje [...] Płacząc pod prysznicem, zastanawiałam się, w którym momencie popełniłam błąd. Czemu nie mogę mieć tej bezgranicznej miłości? - mówiła Sylwia.
I choć narzeczony bardzo starał się poprawić, to Sylwia podjęła decyzję o rozstaniu.
Pewnego dnia zapytał wprost, czy ma się spakować i odejść. Przytaknęłam. Polało się morze łez, ale nie zmieniłam swojej decyzji. Odwołałam ślub, wymarzoną sukienkę schowałam do szafy, pierścionek do pudełka, a siebie zakopałam pod kołdrą.
Historia Sylwia i Adama ma jednak happy end. Rozstanie było tylko nowym początkiem. Po odwołanym ślubie mieli wiele czasu na zrozumienie swoich potrzeb. Wrócili do siebie, kupili mieszkanie z pieniędzy odłożonych na ślub. Teraz planują skromną ceremonię w gronie najbliższych.
Natalia dwa razy zdecydowała się odwołać ślub. Obaj narzeczeni mieli problem z alkoholem. Z Pawłem była przez osiem lat. Decyzję o odwołaniu ślubu podjęła dopiero w momencie, kiedy zdała sobie sprawę, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i jej narzeczony zrobił coś, czego nie potrafiła już mu wybaczyć.
Kiedy dojechaliśmy do mojego domu, była druga w nocy, wszedł ze mną do środka, krzyczał i pchnął mnie na łóżko. W tamtym momencie było dla mnie oczywiste, że to już jest koniec. Wyrzuciłam go z domu [...]. On nie wierzył, że go zostawiam. Wmawiał mi, że już zawsze będę sama. Ale ja nie zmieniłam decyzji. Pięć miesięcy przed ślubem odwołałam wszystko: salę, orkiestrę, fotografa, kamerzystę. Po tym wszystkim nie dawał mi jeszcze spokoju przez kilka miesięcy.
Jakiś czas po rozstaniu Natalia poznała Maćka. Oświadczył jej się po półtora roku znajomości. Niestety problemem znów okazał się alkohol, więc Natalia musiała postawić narzeczonemu ultimatum - albo ona, albo alkohol.
Niestety, wybrał alkohol. Nadszedł dzień, że bez słowa wyjaśnienia odwołałam ślub, oddałam mu pierścionek i powiedziałam, że odchodzę. [...] To nie była panika, strach przed małżeństwem. To był strach przed człowiekiem, który miał być moim mężem.