To, że moja teściowa lubi rządzić, odczułam już podczas przygotowań do wesela. Nie mogłyśmy się porozumieć w żadnej kwestii. Czasem zastanawiałam się, czyje to wesele. Ale było, minęło. Konflikt - wydawało mi się - też. Myślałam, że po ślubie wszystko się ułoży. O, jak bardzo się myliłam. Zaczęliśmy urządzać mieszkanie i tu moja teściowa pokazała, na co ją stać. Większość rzeczy kupowała sama albo z Jarkiem, zupełnie nie pytając mnie o zdanie. Próbowałam rozmawiać o tym z mężem, ale on stwierdził, że jestem przewrażliwiona. Apogeum nastąpiło przy wyborze lodówki. Jest to dla mnie sprzęt istotny i chciałam wybrać go sama z mężem. Byłam w pracy, kiedy Jarek zadzwonił i oznajmił, że jedzie z mamą po lodówkę do sklepu jej znajomego. Aż się we mnie zagotowało. Jak to z mamą!? Powiedziałam, że ja też chcę jechać. Na miejscu okazało się, że lodówka jest droga i dla nas o wiele za duża. Poza tym mojemu małżonkowi podobała się tylko dlatego, że miała na drzwiach automat do lodu. Nie chcąc robić awantury, powiedziałam, że muszę się jeszcze zastanowić. Wyszliśmy ze sklepu. Na parkingu teściowa odciągnęła Jarka na bok i zaczęła mu coś szeptać. Zdenerwowałam się i powiedziałam, że może ja po prostu sobie pójdę, bo chyba nie jestem im potrzebna. Wtedy teściowa wybuchła. Powiedziała, że jestem niezdecydowana. Zarzuciła mi, że ona poświęca swój czas, a ja stroję fochy. Zatkało mnie. W domu mąż stwierdził, że może rzeczywiście mama trochę się uniosła, ale czemu ja nie chciałam podjąć decyzji. Wkurzyłam się, no i oczywiście się pokłóciliśmy. Ciągle mam wrażenie, że jestem piątym kołem u wozu, a nie członkiem tej rodziny.
Ewa to miła dziewczyna, ale młoda i niedoświadczona. Na początku może nie tak do końca przypadła mi do gustu, ale to wybór syna, więc ją zaakceptowałam. Już po ślubie zauważyłam, że Ewa jest chyba na mnie obrażona. Za co? Ja po prostu chciałam im pomóc. Wiem, jak młodym trudno jest na początku. W końcu sama przez to przechodziłam. Moja synowa dużo pracuje, kupno kafelków czy farby to przecież żadne poważne zakupy. Nie chcieliśmy zawracać jej głowy. Wiedziałam, że chcą kupić lodówkę. Porozmawiałam więc ze znajomym, który prowadzi sklep ze sprzętem AGD. Powiedział, że ma w promocji świetną dużą lodówkę z automatem do lodu. Uznałam, że to wspaniała okazja. Specjalnie urwałam się z pracy i pojechałam po Jarka. Okazało się, że musimy pojechać jeszcze po Ewę do pracy. Denerwowałam się, bo czas uciekał, a ja musiałam przecież wracać do pracy. Na miejscu Ewa strasznie grymasiła. Aż mi było wstyd przed tym znajomym. W końcu powiedziała, że ona musi to jeszcze przemyśleć. Bardzo się zdenerwowałam. To ja zawracam ludziom głowę, zwalniam się z pracy, tłukę przez pół miasta, a ona grymasi! Wyszliśmy ze sklepu. Wzięłam syna na bok i powiedziałam, żeby jeszcze z nią porozmawiał, bo mi za nią wstyd. Spojrzała na nas i ostentacyjnie się obraziła. Poniosło mnie i powiedziałam, co myślę. Może przesadziłam, wiem, że nie powinnam. Boję się po prostu o syna, ciężko jest żyć z kimś tak niezdecydowanym i kapryśnym. Chciałam jej jakoś ułatwić życie, a ona cały czas stroi fochy. Nie wiem, jak mam jej wytłumaczyć, że robię to dla ich dobra.
Anna Cierpka, psycholog
Dobra relacja między teściową a synową jest niełatwa do wypracowania. Bądź co bądź mamy tu dwie kobiety kochające tego samego mężczyznę, a na dodatek on kocha je obie. Po ślubie tworzy się nowa relacja, o którą od samego początku warto zadbać. Może się bowiem tak zdarzyć, że jeśli nie ustali się od razu pewnych jasnych zasad, nie wytyczy się granic między tym, co wspólne, a tym, co tylko małżeńskie, można się uwikłać w dziwny trójkąt.
Co się zdarzyło
W przypadku Ireny i Ewy ustalenia zasad zabrakło już na początku. Batalię o wesele wygrała Irena - zrobiła je tak, jak sobie wymyśliła. Podejrzewam, że nie odbyła się nawet rozmowa na ten temat pokazująca, że według Ewy to nie jest w porządku. Co zatem wyniosła z tej sytuacji Irena? Przekonanie, że tak może być, i w ten sposób "pomaga dzieciom". Ewa dała Irenie milczącą zgodę na działanie, a Irena natychmiast wykorzystała wolną przestrzeń, pozostając w zgodzie ze swymi przyzwyczajeniami dominowania w rodzinie. I tak naprawdę kierowała się dobrymi intencjami. Wpływ na całą sytuację ma także oczywiście zachowanie Jarka. To do niego należy także ustalanie granic, zawarcie porozumienia.
Co można teraz zrobić?
Spróbować oddzielić emocje od działania i usiąść do spokojnej, konstruktywnej rozmowy, której celem ma być wyjaśnienie nieporozumienia i uzgodnienie nowych zasad. Najpierw powinni porozmawiać młodzi. Może Jarek nie widział nic złego w poczynaniach swojej matki? Warto więc, by posłuchał, jak w tej sytuacji czuje się Ewa, i uwzględnił jej potrzeby.
Być może lepiej zrozumie sytuację, jeśli Ewa zapyta, jak on by się czuł, gdyby w ich życie ingerowała jej matka, a on nie miałby nic do powiedzenia. Konieczna będzie także rozmowa z Ireną - najlepiej obojga małżonków. Warto pamiętać o podstawowych zasadach dobrej rozmowy: spróbować nie oskarżać Ireny i nie wylewać całego żalu, ale powiedzieć o swoich uczuciach, o tym, dlaczego to takie trudne. Podkreślić, że młodzi doceniają jej dobre intencje, ale pragną ułożyć sobie życie po swojemu. Nawet jeśli ta samodzielność ma być z początku trudna, to z pewnością przysłuży się ich małżeństwu - wzmocni związek. Można pomyśleć też, czy jest jakaś sfera, w którą można "wpuścić" mamę. Może niedzielne obiady? Wiele będzie zależało tu od nastawienia Ireny. Jej i całej trójce potrzebny będzie czas na wypracowanie kompromisu, w którym uwzględnione zostaną potrzeby obu stron. I trzeba będzie jeszcze wielokrotnie wracać do tych ustaleń. Zawsze można sobie o nich przypomnieć, choćby żartem.