Na początku mała uwaga dla zainteresowanych: nawet jeśli postanowisz, że utrzymasz swój romans w tajemnicy, razem z partnerem obgadacie sprawę i dojdziecie do wniosku, że nie warto się afiszować, w miejscu pracy będziecie zachowywać się neutralnie i zapanujecie nad ogarniającą was falą pożądania, i tak nie możesz mieć pewności, że nie będą o was plotkować. Można bowiem zapanować nad swoją seksualnością, nad przypływami czułości i wieloma innymi rzeczami. Ale nie nad mową ciała. Zdradzą was rozszerzone źrenice i trochę zmieniony wyraz twarzy, gdy dyskretnie zerkasz na nią czy na niego, rozmarzony uśmiech...
Biurowy romans to także wdzięczny motyw literacki i filmowy. Nawet bohaterowie harlequinów poznają się w pracy - niekoniecznie na rancho, gorącej plaży czy wytwornym przyjęciu. Bez większego trudu znalazłam dwa harlequiny poświęcone tej tematyce: "Romans biurowy" i "Ach, ten mój szef" (zainteresowanym podaję adresy bibliograficzne tych urokliwych dzieł: Maureen Child, "Romans biurowy", Warszawa 2004 i Elizabeth Bevarly,, "Ach, ten mój szef", Warszawa 2000). Na okładce pierwszego z nich widzimy całującą się parę na tle delikatnie zarysowanej scenerii biurowej, na drugiej przystojniaka w szarym garniturze. Romans biurowy to historia rudowłosej Eileen która zniechęcona do pracy w sekretariacie otworzyła kwiaciarnię. Zgodziła się jednak na krótko zastąpić koleżankę... Domyślamy się, że szef okazał się nadzwyczaj interesującym mężczyzną. Z epilogu dowiadujemy się o ich szczęśliwym małżeństwie pobłogosławionym dwójką dzieci. Nie to jednak przykuło moją uwagę - takiego finału spodziewałby się każdy. Otóż w tej powieści, mimo że bohaterowie nie poświęcają zbyt wiele uwagi pracy, a raczej rodzącej się między nimi fascynacji, podkreślany jest profesjonalizm obu bohaterów. Gdy Eileen po raz pierwszy zjawia się w pracy, robi na szefie wielkie wrażenie. Ubrana jest elegancko, z klasą i stosownie do miejsca - "żadnych pierścionków, paznokcie pomalowane bezbarwnym lakierem. Sprawiała wrażenie rzeczowej i godnej zaufania". Elegancki strój to chyba jedyny dowód profesjonalizmu bohaterki. Drugi ważny szczegół: bohaterowie mają świadomość, że postępują nierozsądnie dając się ponieść namiętności.
Z kolei jednym z klasycznych dzieł filmowych poświęconych romansowi w pracy jest "Sekretarka" (reż. Steven Shainberg, USA 2002). To historia Lee, specyficznie karanej przez swego szefa i prowokującej go do wymierzania kar. Historia kończy się happy endem, ale opowiedziana jest w przewrotny, mroczno-groteskowy, kafkowsko-gombrowiczowski sposób.
Nie przez przypadek wymienione przeze mnie "dzieła" literackie i filmowe pochodzą z lat 2000-2004. To mniej więcej wraz z początkiem nowego tysiąclecia coraz więcej czasu zaczęliśmy spędzać w pracy, a co za tym idzie - przenosimy do niej swoje życie prywatne. Zdarza się, że do domu wpadamy tylko na noc, a nasze życie prywatne to przecież nie tylko religia, sport, hobby, ale i erotyka... Autorzy artykułu "Kochankowie zza biurka" (Marcin Klimkowski, Anita Szarlik, Wprost 2001 nr 4, s. 62-66) ujmują to prosto i celnie: "Nie ma dziś biura bez nadgodzin i bez romansu". Kiedyś, gdy pracowało się np. od 7 do 15, można było sobie pozwolić na luksus niemieszania życia prywatnego z zawodowym. Na nasze osobiste sprawy zostawało nam całe popołudnie i cały wieczór. Obecnie zaś coraz więcej czasu spędzamy z kolegami z pracy: firmowe imprezy, wyjazdy integracyjne i motywacyjne. Nie tylko lektura artykułu z Wprost (którego bohaterami są szczęśliwe pary, które poznały się w pracy), ale i samo życie pokazuje, że w pracy można nie tylko rozwijać się zawodowo, ale i poznać przyszłego męża/przyszłą żonę.
Być może niektórzy z nas znają takie pary, które poznały się właśnie w miejscu zatrudnienia. Socjologowie twierdzą, że w pracy ma swój początek aż 60 proc. związków! Czasopismo "Psychology Today" pisało nawet o "eksplozji miłości w miejscu pracy" - najczęściej z ową eksplozją mamy do czynienia w branżach, gdzie praca od 8 do 16 nie wchodzi w grę, i w których z kolegami zza biurka spędzamy po 10-12 godzin dziennie 6 razy w tygodniu (to branże takie jak portale internetowe, reklama, media).
Dlaczego rozglądamy się za partnerem życiowym akurat w miejscu pracy? Według psychologów mamy tu do czynienia z przesunięciem pobudzenia. W miejscu, gdzie kumulują się emocje i stany emocjonalne (stres, nerwy, strach, euforia itp.) dochodzi do sytuacji, gdy osoba spotykana na co dzień staje się obiektem pożądania i wielkich emocji. Coś w tym musi być, bo sąsiedzi z bloku raczej nie budzą takich emocji i stosunkowo rzadziej zdarza się romans pani z piątego piętra z panem z parteru.
David Eykr, autor "More Than Friends" stwierdził, że praca jest jedną z najbardziej pobudzających erotycznie form aktywności: "Wspólna praca, dążenie do celu i emocje z tym związane sprawiają, że ludzie zaczynają patrzeć na siebie inaczej".
Zacznijmy od tego, że kolorowe czasopisma wręcz zachęcają nas do nawiązania biurowego romansu. Nie zawsze wprost. Jednakże bardzo często eksploatowany w nich temat mody biurowej - do znudzenia - jest podpowiedzią, jak niby to skromny i nudny, obrzydliwie przyzwoity strój do pracy przekształcić w mistrzostwo stylizacji i delikatnego seksapilu. Jednocześnie, dzięki modnym dodatkom, nawet pozornie banalny strój może wyrażać naszą osobowość i skupiać na nas spojrzenia kandydatów na gorący romans czy nawet związek uczuciowy. Swoje "ja" i swoją wyjątkowość podkreślamy strojem i atmosferą, jaka nas otacza. A ponieważ za biurkiem spędzamy coraz więcej czasu, staramy się nadać mu charakter (efektowne segregatory, zdjęcia, kwiaty...).
Autorka modnej ostatnio książki "Jak poderwać chłopaka" (Elizabeth Clark, "Jak poderwać chłopaka. Od samotnej do kochanej w 100 dni. Przewodnik po świecie randek", tłum. Agnieszka Czeedybon, Gliwice 2006), nie mam nic przeciwko romansowaniu w pracy. Przeciwnie - miejsce zatrudnienia znakomicie nadaje się do romansowania. Podaje fakty (wyróżnione ramką i inną czcionką, jednak nieumotywowane żadnymi danymi statystycznymi ani badaniami) - "większość ludzi znajduje partnerów w miejscu pracy". Autorka ostrzega rozsądnie, że w miejscu pracy spędzamy ok. 6 dni w tygodniu, trzeba mieć więc włączone radary; nie wolno robić rzeczy, które zniszczyłyby relacje z przełożonymi czy kolegami zza biurka.
Duża zaleta romansowania w pracy to stosunkowo duży wybór (im większa firma, tym lepiej). Poza tym jest wiele okazji do tego, by dyskretnie okazać swoje zainteresowanie, zacząć rozmowę - kawa, lunch, obiad, "przypadkowe" dotknięcie ręki. Poza tym obiekt swoich uczuć możesz widywać codziennie (świetna zaleta!) i obserwować w codziennych sytuacjach. Możesz bez trudu dowiedzieć się, jak reaguje na krytykę, jak traktuje kolegów, jakie ma słabości, jak załatwia trudne sprawy, a nawet ... czy woli kawę czy herbatę i tym podobne wzruszające drobiazgi. Obserwując go na co dzień, dowiesz się o nim znacznie więcej niż gdybyście umawiali się na randki dwa razy w tygodniu. Poza tym odpada całe zamieszanie związane ze zdobywaniem numeru telefonu i aranżowaniem "przypadkowych" spotkań. Elizabeth Clark radzi, by nie spieszyć się - jeśli ów interesujący kolega nie planuje zmiany pracy, masz dużo czasu i nie warto działać pochopnie. Proponuje kilka strategii podrywu, trochę zbliżonych klimatem do afektowanych licealnych akcji typu "poproś koleżankę, aby szepnęła mu, że jesteś nim zainteresowana". Można go też zaprosić go na firmowe spotkanie lub... zakumplować się z jego kolegą (który podobno chętnie będzie pilotował sprawę - to strategia znana większości mężczyzn).
Biurowy romans działa stymulująco na wolnych mężczyzn i wolne kobiety. Stają się wydajniejsi, bardziej efektywni - choćby dlatego, by pokazać się z jak najlepszej strony, rzadziej się rozpraszają (tak!), a gdy wszystko idzie dobrze w ich romansie - wnoszą do zespołu optymizm i radość życia. Gdy trwa długo, po pewnym czasie zaczyna przypominać małżeństwo... Kochankowie mają coraz więcej wspólnych spraw - pracowych i pozapracowych, czują się ze sobą silniej związani no i widują się codziennie...
Jeżeli coś nie wyjdzie, stwierdzicie, że to nie to, znudzicie się sobą czy nawet dojdzie do rozstania w ogniu wzajemnych oskarżeń, nadal będziecie skazani na swoje towarzystwo, a plotki jeszcze przez jakiś czas nie ucichną. Trudno przecież rzucić pracę z dnia na dzień, zresztą - rozsądek podpowiada, że nie warto rezygnować z etatu w imię przebrzmiałej namiętności. Plotki i spadek wydajności pracy to bolączki szefów, których romanse biurowe wcale nie cieszą. Gdy taki związek rozpada się, dzieli członków zespołu na zwolenników racji jego i jej i niepotrzebnie dezorganizuje pracę.
Poza tym o ile na wolnych romans w pracy działa stymulująco - bo przecież dzięki niemu można potwierdzić własną atrakcyjność, o tyle na pozostających w związku małżeńskim może działać frustrująco. To prawdziwa bomba emocjonalna i wielki stres - co zrobić, by romans się nie wydał, co zrobić, gdy niestety wyszedł on na jaw, jak przywrócić zgodę w małżeństwie, ocalić rodzinę czy jak zakończyć romans w sposób, który nie zraniłby tej drugiej osoby. Lub przeciwnie - jak najbardziej jej dowalić! Anthony Jay w swojej książce "Machiawelli i zarządzanie. Autorytet i władza w przedsiębiorstwie" (tłum. Andrzej Ehrlich, Warszawa 1996) radzi, jak zakończyć biurowy romans, by coś przy tym ugrać i pogrążyć niedawny obiekt namiętności. Jeżeli Twój eks/ Twoja eks piastuje wyższe stanowisko, ujawnienie romansu i wszystkich brudów z nim związanych zaszkodzi mu bardziej. Powiedz wszystkim o waszym romansie, odgrywaj rolę skrzywdzonego, ale cierpiącego z klasą i bez ostentacji. Możliwe, że Twój eks/ Twoja eks zapragnie się odegrać za brak dyskrecji - powierzy Ci trudne, wymagające mozołu zadania, każe Ci zostawać po godzinach.... Paradoksalnie, tym lepiej dla Ciebie - da Ci to amunicję do ewentualnego pozwu o molestowanie lub mobbing. Podobno kobiety zaczynają się rozglądać za partnerem ok. 5 lat po ślubie, mężczyźni zaś "wytrzymują" przeciętnie o rok dłużej.
Flirt w pracy można uznać za godny polecenia - gdy ogranicza się do komplementów, kilku osobistych rozmów, paru kaw i e-maili. Romanse i seks w pracy to już bardziej ryzykowna sprawa. Nawiązaniu romansu sprzyjają wyjazdy służbowe, konferencje, dyżury, imprezy integracyjne. Jeśli chodzi o seks warto zachować w pamięci "złotą radę" Johna Graya, autora książki ze znanej i lubianej serii o Marsjanach i Wenusjankach (John Gray, "Marsjanie i Wenusjanki w miejscu pracy", tłum. Anna Bartkowicz, Poznań 2003) - "seks - tak samo jak płacz - powinno się pozostawić dla bardziej intymnych związków mających miejsce poza pracą".