Reportaż dziennikarza TOK FM Konrada Oprzędka dotyczy działalności przywódcy katolickiej Wspólnoty Przymierza Rodzin "Mamre", jednego z najbardziej znanych egzorcystów w kraju, księdza Włodzimierza Cyrana. Duchowny utworzył prywatne stowarzyszenie z siedzibą w Częstochowie w 2000 roku. Jednak jego ekscentryczne "metody" szybko zyskały rozgłos i wspólnota zaczęła się rozrastać, tworząc kolejne filie.
Sam siebie kazał nazywać m.in. "Księdzem Moderatorem". Twierdził, że ma moc "uzdrawiania" i "wypędzania szatana" z osób rzekomo "opętanych". Dziennikarz TOK FM rozmawiał z kilkoma osobami, które niegdyś należały do sekty. Opisy zachowań rzekomo "opętanych" uczestników mszy, które widzieli podczas tzw. egzorcyzmów ks. Cyrana, wskazują raczej na zaburzenia psychiczne lub psychosomatyczne tych osób, wymagające natychmiastowej pomocy specjalisty.
Rozmówcy ujawnili szczegóły przerażających praktyk, które duchowny stosował w trakcie obrzędów. Udział w nich brały dziesiątki osób z całej Polski - w tym m.in. rodziny z małymi dziećmi.
W styczniu 2022 roku arcybiskup Wacław Depo (któremu polega archidiecezja częstochowska) zawiesił księdza Cyrana w związku z "kierowanymi do kurii informacjami o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Wspólnoty Przymierza Rodzin 'Mamre' ". Z kolei niedawno, 3 marca 2023 roku, Kuria Metropolitalna w Częstochowie wydała komunikat "w sprawie zakończenia wizytacji" stowarzyszenia. Wzywa w nim m.in. do "niezwłocznego wypracowania koniecznych zmian w statucie stowarzyszenia, uwzględniających zastrzeżenia i uwagi wskazane przez ekspertów prawnych w konkluzji raportu".
Autor reportażu podkreślał, że praktycznie żaden z jego informatorów nie zdołał samodzielnie odejść z sekty. Zazwyczaj ludzie byli z niej po prostu wyrzucani, co przypłacali depresją i myślami samobójczymi - czytamy na łamach portalu. Jedna kobieta, określana w rozmowie jako "Natalia", podjęła decyzję sama, lecz później otrzymywała liczne groźby, nakazujące jej m.in. wyprowadzić się z miasta.
Guru wyznaczył listę rzeczy zakazanych, która stale się powiększała. Członkom sekty nie wolno było m.in. czytać dzieł Tolkiena lub J.K. Rowling o Harrym Potterze. Zakazane było słuchanie wielu gatunków muzyki, w tym: rocka, rapu, popu i disco polo, trenowanie karate, a także - ćwiczenia z Ewą Chodakowską. Na czarnej liście Księdza Moderatora znajdowały się też marki takie jak Pringles, Cropp, Disney czy Sinsay.
Jak mówili w rozmowie z reporterem TOK FM byli członkowie sekty, ksiądz po prostu przechadzał się wśród tłumu wiernych zebranych na mszy i bez pytania o zgodę wybierał sobie daną osobę.
Podczas tego show ludzie byli poniżani. Oblewani wodą, smarowani olejami po brzuchu i plecach. Pamiętam odgłos mokrego ciała walącego o posadzkę. Bo wierny często tam lądował po tym, jak zaczynał się wić, trząść i charczeć (...). Jeśli trafił się ktoś silniejszy, to było mocowanie się. Ksiądz miał do pomocy chłopaczków, którzy przytrzymywali 'opętanego' i szarpali się z nim. Trwało to nieraz godzinami. Później tę zmaltretowaną, często wycieńczoną osobę porzucano
- opowiadał jeden z uczestników.
Drugi rozmówca relacjonował z kolei, że osoby te nieraz były dociskane przez księdza do podłogi. - Czasem sam ksiądz przygniatał go ciałem, a niekiedy jego porządkowi. Jeden siedział człowiekowi na kolanach, dwaj pozostali trzymali go za barki - wspominał.
Kiedyś widziałam, jak pomocnicy księdza Włodzimierza próbowali doprowadzić około 12-letnie dziecko do tabernakulum. Mocno się szarpało, przewracało i wykręcało. W którymś momencie poszła mu piana z buzi
- mówiła dziennikarzowi jedna z byłych członkiń sekty. Wspominała też, że jej znajoma przygarnęła kiedyś bezdomnego psa, którego "Ksiądz Moderator" brutalnie zabił. - Ksiądz zabił jej psa i napawał się jej płaczem. Czerpał emocjonalną korzyść z jej cierpienia. To charakterystyczne dla niego - opowiadała.
W opisach praktyk pojawiają się wspomnienia również takie jak:
Pamiętam, jak na modlitwie było ze sto osób, a ksiądz kazał chłopakowi wić się jak wąż przez cały kościół. Później miał wpełznąć pod ołtarz. W końcu klękać bez końca i kłaniać się Jezusowi w najświętszym sakramencie
Niewolenie ludzi i lanie na nich wiader wody w zimnej katedrze było uwłaczające. Ale ksiądz Włodzimierz się tym napawał. Karmił się widokiem człowieka, który tarzał się i wił po podłodze. Gdy egzorcyzm się kończył, człowiek był zazwyczaj porzucany, zostawiany samemu sobie. Nikt mu nie dawał wsparcia. (...) Znam osoby, które po takich egzorcyzmach miały myśli samobójcze, a nawet próbowały targnąć się na swoje życie
Źródło: TOK FM