Pary młode mają dość rodziców przed ślubem. "Kłótnie o ilość alkoholu i liczbę gości"

Przygotowania do ślubu same w sobie są zwykle stresujące, a niektórzy rodzice wcale nie ułatwiają. Wręcz przeciwnie, wtykają nos we wszystko i często doprowadzają pary młode do szału. - Musieliśmy wykreślić kilku znajomych, bo "trochę ich za dużo" i z wina, które podobno "było za drogie"! - opowiada Kamila. - Do dziś prześladują teksty teściowej w stylu: A moim zdaniem to lepiej, żeby... - wspomina z kolei Adrianna.

Więcej o ślubach przeczytasz na Gazeta.pl

Ingerencja rodziców w organizację wesela zdarza się dość często. Nazbyt aktywni bywają zwłaszcza wtedy, gdy partycypują w kosztach imprezy, a im większy jest ich wkład finansowy, tym więcej rzeczy próbują robić po swojemu. Namolne wtrącanie się w organizację ślubu i wesela sprawia, że wielu parom młodym wszystkiego się odechciewa.

Zobacz wideo Czesław Mozil o weselu za dwa tysiące. Z czego zrezygnował?

Rodzice doprowadzają pary młode do szału. "Wykładamy pieniądze, więc mamy prawo"

Młodzi bardzo często nie spodziewają się takiego zachowania, a przed rozpoczęciem przygotowań są przekonani, że "przecież ich rodzice tacy nie są" i na pewno nie będą wtrącać się oraz narzucać swojego zdania. Rzeczywistość okazuje się jednak zupełnie inna, co nierzadko jest powodem spięć i wielu kłótni. Kilka byłych oraz przyszłych panien młodych zdradziło nam, jak to było lub jest w ich przypadku.

Rozumiem, że jeśli rodzice płacą za wesele, to mogą coś doradzić lub odradzić, ale ciągłe wtrącanie, zmienianie wszystkiego, kłótnie o ilość alkoholu i liczbę gości... Do ślubu zostało jeszcze kilka miesięcy, a my już mamy serdecznie dość

- pisze Iga.

My sami płacimy za swoje wesele, ale to nie powstrzymuje mojej przyszłej teściowej do ciągłej zmiany listy gości i wynajdywania kolejnych osób z rodziny, których "nie wypada" nie zaprosić... Mam ochotę powiedzieć jej, że jak chce, to może niech zorganizuje sobie swoje drugie wesele - wtedy wszystko będzie po jej myśli

- wyznała Julia.

W pewnym momencie, po wszystkich zmianach, które rodzice próbowali nam narzucić stwierdziliśmy, że od tej pory nic już im nie mówimy! Ich wkład finansowy nie był aż tak duży, byśmy dali sobie wejść na głowę. Musieli się z tym pogodzić, jednak do dziś prześladują teksty teściowej w stylu: A moim zdaniem to lepiej, żeby...

- wspomina Adrianna.

Usłyszeliśmy z narzeczonym: "wykładamy pieniądze, więc mamy prawo wiedzieć, na co są przeznaczane". Problemy były nie tylko z listą gości, ale też menu. Musieliśmy wykreślić kilku znajomych, bo "trochę ich za dużo" i z wina, które podobno "było za drogie"!

- opowiada Kamila.

Więcej o: