Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Robert i Monika poznali się w 1983 roku. On miał wtedy 20 lat, ona 17. Słuchała radia, a jedna z piosenek wyjątkowo zapadła jej w pamięć. - Zabrzmiał głos, który totalnie mnie zaczarował - cytuje Monikę "Viva!". Jakiś czas później koleżanka zabrała ją na koncert w klubie Stodoła. To właśnie tam spotkała Roberta, który okazał się być posiadaczem urzekającego głosu z radia. - Tak zaiskrzyło, że zrobiło mi się słabo. Musiałam go poznać - wyznała.
Para zaczęła się spotykać. Robert był typem imprezowicza, dlatego Monika nie nastawiała się, że ich relacja przerodzi się w coś więcej. W pewnym momencie Gawliński zniknął na dwa tygodnie. Gdy wrócił, wyznał jej miłość. Przystąpili do organizacji ślubu, którego termin wyznaczono na 24 września 1987 roku. Trzy dni przed uroczystością okazało się, że muzyk ma raka przysadki mózgowej. - Do dziś, kiedy przejeżdżam koło szpitala na Banacha, robi mi się słabo - wspominała Gawlińska. Operacja się udała, a 5 lat później małżeństwo powitało na świecie dwoje dzieci: bliźniaków Emanuela i Beniamina.
W tym samym roku Gawliński został wokalistą i liderem Wilków. Monika została menadżerką zespołu. Połączenie życia rodzinnego z zawodowym nie było łatwe, ale chcieli przeżywać to wszystko razem. W trasy koncertowe zabierali ze sobą dzieci, a w opiece nad nimi pomagała im niania.
- To niesamowite, jak my dobrze się ze sobą czujemy. Lubimy być sami ze sobą - mówił wokalista. - Jak nie będzie miłości, wszystko jest diabła warte. Wystarczy tylko się kochać - dodała jego żona. Jaki jest ich przepis na udane małżeństwo? Nie przejmują się błahostkami, są dla siebie wyrozumiali i potrafią sobie wybaczać. - Życie jest za krótkie na głupoty - skwitował Gawliński.