"Wysoka wrażliwość" nie jest oficjalną jednostką chorobową z klasyfikacji ICD i nie należy jej tak traktować. To autorski termin Aron, który opisała w książce "Wysoko wrażliwi. Jak funkcjonować w świecie, który nas przytłacza". To tam znajduje się test, dzięki któremu czytelnik ma na własną rękę stwierdzić, czy jest WWO. Nawet jeśli część ludzi identyfikujących się dziś w ten sposób myśli tak o sobie na podstawie jakiegoś innego testu z internetu, to jest więcej niż prawdopodobne, że opierał się on właśnie na oryginalnych kryteriach Aron.
"Zakreśl 'tak', jeśli stwierdzenie choćby w części się do ciebie odnosi. Zakreśl 'nie', jeśli nie odnosi się do ciebie wcale lub nie bardzo" – tak zaczyna się kanoniczny test na wysoką wrażliwość. Następujące potem 23 zdania dotyczą wrażliwości właściwie na wszystko: na bodźce sensoryczne (światła, zapachy itd.), na nastroje innych ludzi, na ból, na kofeinę, na sceny przemocy, na zmiany w życiu, na sztukę. Według Aron objawami WWO ma być i dyskomfort spowodowany przez hałas, i zdenerwowanie, kiedy ktoś przy pracy patrzy ci na ręce, i wzruszenie przy Chopinie. Spory rozstrzał.
Zacznijmy od fizycznych doznań. "Głośne dźwięki sprawiają mi dyskomfort", "Łatwo przytłaczają mnie takie bodźce jak ostre światło, silne zapachy, szorstkie tkaniny czy syreny przejeżdżających karetek". Ciekawe, bo raczej nie ma zbyt wielu osób, na których wycie syren robi małe wrażenie (o to chodzi z syrenami). A ostre światło i głośne dźwięki w odpowiednim natężeniu to tortura dla każdego.
– Wszyscy jesteśmy wrażliwi na nieprzyjemne bodźce, ale często brakuje nam porównania, na ile jesteśmy bardziej wrażliwi niż reszta – tak komentuje tę kwestię Kamila Piotrowska, psycholożka i psychoterapeutka (w trakcie certyfikacji). Obiektywne porównanie przydałoby się też przy zdaniach takich jak "Mam skłonność do dużej wrażliwości na ból" czy "Wydaje mi się, że docierają do mnie różne subtelne sygnały otoczenia". Na logikę: nie da się samodzielnie ocenić, jak subtelne są wyczuwane przez nas sygnały, skoro nie wiemy, jaki zakres subtelniejszych w ogóle do nas nie dociera.
Albo kwestie odbioru sztuki. "Do głębi porusza mnie sztuka czy muzyka. Tak/Nie". "Zauważam i cenię sobie delikatne czy wysublimowane zapachy, smaki, dźwięki, dzieła sztuki. Tak/Nie". Gdzie zaczyna się poruszenie "do głębi", jakie zapachy są wysublimowane, czy emocje przy disco polo oznaczają wysoką wrażliwość tak samo jak uniesienia w filharmonii? Nie wiadomo.
"Mam bogate, skomplikowane życie wewnętrzne", "Jestem sumienny", "Podlegam wpływowi nastrojów innych ludzi" – to kolejne zdania, które ma rozważyć w duchu potencjalna WWO. I znów: raczej niewielu ludzi jest chętnych uznać, że ich życie wewnętrzne to ugór lub że wykonują zadania niechlujnie. A na ilu z nas nie wpływa radość albo smutek bliskich? Im dalej w las, tym bardziej można się zdziwić, że przy tych kryteriach tak mało, a nie tak dużo ludzi uważa się za osoby wysoko wrażliwe.
– Wszystkie 23 pozycje dotyczą bardzo typowych stanów i postaw, z którymi identyfikować się może praktycznie każdy – tak o teście na wysoką wrażliwość mówi Aleksandra Frydrysiak, psycholożka i wykładowczyni UAM, która w pracy naukowej zajmuje się psychometrią (czyli właśnie testami psychologicznymi). Dodaje też, że niepokojąca jest dla niej adnotacja o obliczaniu wyniku testu.
Wątpliwy urok samodzielności
Oto problem z adnotacją: Aron pisze, że osoby wysoko wrażliwe to te, które w teście odpowiedziały twierdząco dwanaście lub więcej razy, ale... jeśli ktoś uzbierał mniej "tak", nic nie szkodzi. "Nawet jeśli tylko jedno lub dwa z powyższych twierdzeń są w twoim przypadku prawdziwe, ale za to w bardzo dużym stopniu, także masz prawo określać siebie jako wysoko wrażliwego" – zezwala autorka. To znaczy, że możesz się uznać za WWO, jeśli tylko sama uznasz, że masz niezwykle wysublimowany gust. Albo naprawdę cię irytuje, kiedy ludzie chcą od ciebie wielu rzeczy jednocześnie. Albo okropnie pogarsza ci się nastrój, kiedy jesteś głodna. "Bardzo duży stopień", "niezwykle", "naprawdę", "okropnie" – to nie są zbyt precyzyjne określenia. A zaliczenie samej siebie do grona WWO, ludzi, których mają cechować m.in. empatia, staranność, bogate życie wewnętrzne, może kusić.
– Przy samoopisie mocno sugerujemy się swoimi przekonaniami, aktualnym stanem psychicznym, wszystkim tym, co się w nas dzieje. Często ludzie udzielają na pytania testowe wręcz sprzecznych odpowiedzi. I tu potrzebny jest specjalista, który zauważy te sprzeczności i umiejętnie dopyta o odpowiednie szczegóły – tłumaczy Kamila Piotrowska. Jak dodaje: – WWO można traktować jako koncepcję służącą do samorozwoju, ale test, który nie przeszedł długich, standaryzowanych badań, nie jest miarodajnym narzędziem psychologicznym.
– Mam wrażenie, że test w książce Aron nie miał być narzędziem psychometrycznym, a raczej szybką metodą przesiewową, która miałaby wskazać jakieś prawidłowości osobie wypełniającej – ocenia z kolei Aleksandra Frydrysiak. A samodzielne dostrzeżenie prawidłowości to nie wszystko: – Przede wszystkim brakuje psychologa, który mógłby omówić z badaną osobą znaczenie wyników, ich związek z codziennym funkcjonowaniem czy wpływ na percepcję siebie.
Może jeśli czujemy, że (jakkolwiek definiowana) wrażliwość utrudnia nam życie, warto spotkać się ze specjalistą, zamiast dać się uwieść konceptowi WWO – a testu do samodzielnego zrobienia nie traktować jak prawdy objawionej o własnej psyche. Szczególnie jeśli ten test "wyjdzie" każdemu, kto jest mniej gruboskórny niż nosorożec.