Burza po słowach Grażyny Kulczyk. Zetki odpowiadają: Nie musiała myśleć o tym, co włoży do garnka

"Złote rady" na depresję i narzekanie, że osoby z młodego pokolenia nie chcą pracować więcej niż 8 godzin dziennie - ta wypowiedź Grażyny Kulczyk w najnowszym wywiadzie wywołała ogromne oburzenie i dyskusję. - Te słowa są głęboko niesprawiedliwe - komentują nasi rozmówcy z generacji Z. - Skąd szanowna Pani wie, czy ludzie z generacji Z nie pracują po godzinach? - dopytują.
Zobacz wideo Przyjaźń, depresja, sieć i przemoc w oczach zetek. Sprawdźcie specjalny odcinek "Dlaczego".

Nie milkną echa głośnego wywiadu Grażyny Kulczyk, którego udzieliła Gazecie Wyborczej. Była żona śp. Jana Kulczyka i miliarderka Grażyna Kulczyk, która jest przedsiębiorczynią i kolekcjonerką dzieł sztuki, na początku rozmowy wspominała m.in. swoje dzieciństwo. Jak stwierdziła, rodzice narzucali jej "żelazną dyscyplinę" i wpajali poczucie obowiązku od najmłodszych lat. 

Jeżeli było jakieś zadanie wytyczone na dany dzień, bez względu na to, ile zabierało godzin, trzeba było je wykonać

- mówiła miliarderka w wywiadzie dla Wyborczej.

My byliśmy jedną z pierwszych rodzin, które po transformacji tak mocno pracowały na sukces. Wiara w lepsze jutro pozwalała nam na dokonywanie rzeczy niemożliwych. Pracowaliśmy dzień i noc, sprawiało nam to ogromną frajdę

- kontynuowała.

Burza po słowach Grażyny Kulczyk

 "Takie podejście do życia" - jak dalej wyjaśniała Kulczyk - "sprawia, że z obecną młodzieżą dzieli ją przepaść".

Młodzi dzisiaj wciąż zerkają na zegarki i nie chcą pracować dłużej niż przewiduje ustawa.(...) Jesteśmy w trakcie robienia czegoś fantastycznego, a ktoś nagle wychodzi do domu. Nie dlatego, że się źle czuje czy że ma dziecko, tylko po prostu, bo wyczerpał swój czas pracy. Ja tak nie umiem

- powiedziała Grażyna Kulczyk. Miliarderka dodała również, że "ona sama w przeszłości pracowała nawet 20 godzin dziennie".

Nie dopadają mnie stany depresyjne. Nasze pokolenie było uczone dyscypliny, może to nas uodporniło. Dziś przynosimy dzieciom i młodzieży wszystko na tacy (...). Praca to najlepszy lek na poczucie beznadziei i zbliżającego się końca

- oznajmiła.

Zetki odpowiadają Grażynie Kulczyk. "Te słowa są bardzo niesprawiedliwe"

Jej słowa szybko uruchomiły lawinę komentarzy. "Niby stare, a nigdy nie przestanie bawić: miliarderka sarkająca na pracowników, że nie chcą pracować po 20 godzin dziennie na jej zyski. A jej się chciało!" - napisał ironicznie na Twitterze polityk Lewicy, Adrian Zandberg.

O to, jak postrzegają jej słowa bezpośrednio przez nią wspomniani "młodzi", zapytaliśmy kilka osób z pokolenia Z.

- Aż się we mnie zagotowało, jak przeczytałam ten wywiad - przyznaje Monika, redaktorka z rocznika 1995.

Uważam, że te słowa są bardzo niesprawiedliwe. W mojej rodzinie niczego nie brakowało, dyscypliny nikt na mnie nie nakładał. Sama nauczyłam się jej od moich rodziców, którzy do teraz ciężko pracują. Ja o nic nie prosiłam rodziców, ba - teraz chętnie im pomagam, bo chcę i mam siłę. Nie każdy wie, że kluczem do szczęścia i spełnienia na tle osobistym i zawodowym jest work-life balance

- mówi w rozmowie z kobieta.gazeta.pl. - Mam pracować 20 godzin dziennie? Proszę bardzo. Czy zostanę milionerką? Wątpię - zauważa nasza rozmówczyni.

Dominika Kulczyk kupiła dom Marii Skłodowskiej-Curie. Pewne jest, że w nim nie zamieszka Dominika Kulczyk kupiła dom Marii Skłodowskiej-Curie. Miliarderka ma konkretne plany

- Młodzi ludzie są roszczeniowi i nie chcą pracować? Niech Pani Kulczyk powie to studentce, która sama się utrzymuje i po zajęciach pracuje jako kelnerka albo niania. Albo młodemu chłopakowi, który zmaga się z depresją i każde 'wyjście do ludzi' przypomina mu traumę, której doświadczał od rówieśników w podstawówce. Depresja to niestety znak czasów i trzeba o tym mówić głośno, bo to choroba taka jak grypa - tylko poważniejsza w skutkach i niestety - w wielu przypadkach nieuleczalna. Sprowadzanie młodych ludzi do "nierobów" i "leni" jest bardzo krzywdzące - dodaje.

Skąd szanowna Pani wie, czy ludzie z generacji Z nie pracują po godzinach? To, że nie są w biurze czy innym miejscu pracy nie oznacza, że nie myślą o niej, nie szukają pomysłów i rozwiązań. Weźmy nauczycieli - oni praktycznie połowę swojej pracy przynoszą do domów. Tak jak przedsiębiorcy - za nich nikt roboty "nie odwali" a w przypadku jednych i drugich (i trzecich i czwartych) dzień pracy nie kończy się o 16.00

- podkreśla 27-letnia Monika.

"Będę omijać wszelkie przedsiębiorstwa związane z jej nazwiskiem"

Podobne zdanie na ten temat ma Asia z rocznika 1998. - Szkoda, że osoba tak znana jest jednocześnie tak niedoedukowana. Być może przydałby się skrócony kurs dla milionerów-celebrytów od polskich psychiatrów, dzięki któremu mogliby uzupełnić swoje braki i nie byliby tak kompletnie odklejeni od rzeczywistości? - zastanawia się. 

Ciężko mi wyobrazić sobie, co pani Kulczyk chciała osiągnąć tymi słowami. Z mojej perspektywy osiągnęła tyle, że będę szerokim łukiem omijać wszelkie przedsiębiorstwa związane z jej nazwiskiem, a każdej bliskiej osobie, która rozważy tam pracę, prześlę ten wywiad

- mówi nam 24-latka. 

20-latka odpowiada na słowa miliarderki. "Absurdalnie głupie"

Z kolei niedługo rozpoczynająca studia w Krakowie 20-letnia Zuzanna wskazuje na pewne oczywistości, których - zdaje się - nie rozumie sama pani Grażyna Kulczyk.

Nie potrafię wyobrazić sobie, jak ktoś może mieć pretensje do pracownika, że ten po prostu szanuje swój czas regulowany przez umowę, którą mam nadzieję, że ma i której zarówno pracownik jak i pracodawca powinni się trzymać? Za ewentualne nadgodziny zaś należy się określona zapłata

- mówi.

- Ta pretensja o to, że młodzi ludzi nie chcą się przepracowywać i żyć w kulcie z********u, jest absolutnie nie na miejscu i jest czymś absurdalnie głupim. Wynika tak naprawdę z nieposzanowania komfortu i zdrowia drugiego człowieka. Warto zacząć o tym mówić głośno, że pokolenie dzisiejszych 20, 30-latków nie będzie się zarzynało w pracy. Bo nie o to chodzi w życiu - podkreśla.

Dominika Kulczyk Dominika Kulczyk kupiła dom w Londynie. Zapłaciła prawie 300 mln dolarów

Zaznacza też, że Grażyna Kulczyk wypowiada się z perspektywy osoby uprzywilejowanej, miliarderki. - I jej zdanie w tym wypadku jest absolutnie nieadekwatne do tego, jak żyją ludzie w Polsce - uważa Zuzia.

"Pani Kulczyk nie musiała myśleć o tym, co włoży do garnka

26-letni Kamil z kolei wskazuje, że wyznania pani Kulczyk są łudząco podobne do popularnej pasty, która rozpoczynała się słowami "Było na jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze". - Zwyczajnie trudno w to uwierzyć. Jeśli tak rzeczywiście było i pani Kluczyk czerpała z tego przyjemność, to jest jej sprawa. Natomiast sam nie chciałbym tyle pracować, nieważne ile frajdy może przynieść taki projekt. Jeśli byłby dla mnie ważny, tym bardziej chciałbym przy nim robić będąc wypoczętym i świadomym tego, co robię. Nie umiem sobie wyobrazić, że robię coś jakościowego pracując tak długo ciurkiem - mówi nasz rozmówca.

26-latek również nawiązuje do zasady work-life-balance.

Projekt w pracy nie ucieknie, a zmęczenie się gromadzi i wpływa na komfort naszego życia tu i teraz, a nie w przyszłości. Wiemy też, że nadmiarowa praca fizycznie wykańcza, prowadzi do różnych chorób i zwyrodnień, a leczenie w Polsce jest uciążliwe, drogie albo w ogóle niemożliwe

- zauważa. Jego zdaniem praca może dawać poczucie stabilizacji jak i spełnienia, ale należy pamiętać, że nie każdy będzie miał szczęście wykonywać swój wymarzony zawód.

Idę o zakład, że Pani Kulczyk nie musiała myśleć o tym, co włoży do garnka i czy starczy jej na leki, więc mogła rozwijać się w wybranym przez siebie kierunku, a następnie odrzucać niepasujące jej oferty pracy. Takiego komfortu nie ma większość z nas, bo raczej wykonujemy "bullshit jobs", jak pisał David Greaber

- dodaje.

Młodzi ludzie wiedzą, co chcą robić, mają wiele pasji, chcą się angażować, ale praca większość z nich drenuje. Takie "złote" rady zostawmy psychoterapeutom i  psychiatrom, którzy mogą przepisać prawdziwe leki przetyranym pracownikom. To wydaje się lepszy wybór niż coaching w wykonaniu miliarderki, która nie musi się martwić o podstawę piramidy Maslowa - co nie oznacza, że nie ma swoich problemów, ale raczej nie kończą się bezdomnością czy trwałą chorobą

- kwituje Kamil.

Więcej o: