Ponad pół roku temu pani Zofia, emerytka, wynajęła mieszkanie kobiecie z dwójką nastoletnich dzieci. Przy podpisywaniu umowy obecna była zarówno ona, jak i jedno z jej dzieci, pełnoletni syn. - Ona była bardzo rozmowna, syn spokojny. Nie zanosiło się, że to jest patologiczna rodzina, jak się później okazało - podkreśliła właścicielka mieszkania. Pani Zofia była bohaterką reportażu 7296. odcinka programu "Uwaga!" TVN.
Kobieta zataiła, że ma jeszcze dwójkę małych dzieci, wiedząc, że w takich przypadkach ewentualna eksmisja jest trudniejsza, wynajmujący niechętnie patrzą więc na takie rodziny. W mieszkaniu zaczęło dochodzić do awantur, libacji. - Były krzyki i przekleństwa. Widziałam 4-letniego chłopczyka, który chodził ze smoczkiem, prawie nie mówił - przyznała właścicielka mieszkania. Pani Zofia przyznała, że zadłużenie wynosi już 15 tys. zł, ale to nie koniec jej problemów, najprawdopodobniej wnętrze jest bowiem całkowicie zdewastowane. - Dwa razy udało mi się wejść do mojego mieszkania, ale z policją i tyle - podkreśliła. Jak się okazało, nie tylko pani Zofia miała problem z lokatorką, a ona dobrze znana jest policjantom.
Zanim kobieta z czwórką dzieci wynajęła lokum od pani Zofii, mieszkała w mieszkaniu należącym do państwa Barbary i Krzysztofa. Dług wyniósł kilkanaście tysięcy. - Mieszkanie jest totalnie zdewastowane. Cały parkiet jest zalany i trzeba go zdjąć - przyznała wynajmująca. Problemy zaczęły się już w pierwszym miesiącu po podpisaniu umowy. Kobieta przelewała tylko częściowe opłaty za czynsz, nie płaciła rachunków.
Również tamtejsi sąsiedzi niemiło wspominali rodzinę. Jak podkreślają, dzieci wyglądały na zaniedbane. - Ciągle były libacje, krzyki, przekleństwa, wyłamywanie drzwi - zaznaczyli. Policja zwróciła uwagę, że partner kobiety przebywa w więzieniu, ona sama była skazana za kradzież z włamaniem, a w sądzie rodzinnym toczą się postępowania dotyczące opieki nad dziećmi. Funkcjonariusze nie chcieli jednak zdradzać szczegółów. Pani Zofia aktualnie czeka na rozstrzygnięcie sądu w sprawie eksmisji. - Nie mogę się pogodzić, że nic złego nie zrobiliśmy, a nie mamy żadnej pomocy, żadnej ochrony. A osoba, która wykorzystuje ludzi, jest prawnie chroniona - przyznała.