PiS rozpoczęło barbarzyńską kampanię nienawiści wobec 2 milionów z nas. "Żadnych granic moralnych"

27 września ukaże się książka "Reżim. Doniesienia z putinowskiej polski Adama Sokołowskiego" autorstwa Adama Sokołowskiego. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak publikujemy fragemnty rozdziału "To jest po prostu ideologia".

Wyobraźmy sobie ogromny plac, na którym ustawilibyśmy 700 tysięcy polskich nauczycieli. Za nauczycielami 430 tysięcy polskich urzędników. Za urzędnikami 330 tysięcy polskich lekarzy i pielęgniarek. Dalej kolejno: 160 tysięcy żołnierzy, 125 tysięcy myśliwych, 100 tysięcy policjantów, 80 tysięcy górników, 30 tysięcy funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej, 25 tysięcy księży i 11 tysięcy strażników miejskich z miast i gmin całej Polski. W sumie otrzymalibyśmy ogromny, prawie dwumilionowy tłum ludzi reprezentujących różne zawody i grupy społeczne. Tłum, którym można zapełnić miasto wielkości Warszawy. Tłum, z którym każda władza musi się liczyć. Jeśli przyjąć, że osoby LGBT+ to 5% społeczeństwa, to nasz tłum mniej więcej zbliżyłby się swoimi rozmiarami do polskiej społeczności nieheteronormatywnej.

Zobacz wideo

Tę liczną grupę polskich obywateli i obywatelek arcybiskup Marek Jędraszewski nazwał „tęczową zarazą", zrównując ją z epidemią cholery i bolszewizmem. Andrzej Duda, podobno prezydent wszystkich Polaków, powiedział o 2 milionach z nich, że „próbuje się nam wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia", sugerując jednocześnie jakieś niecne korzenie ruchu LGBT+. Jarosław Kaczyński, Naczelnik Polski, nazwał odkrywanie homoseksualnej orientacji przez dziewczynki „szaleństwem", któremu „trzeba się przeciwstawić". Innym razem Prezes określił homoseksualizm mianem „mody", która „wprowadza dzieci w nieszczęście", a jeszcze innym, że „próbuje nam się siłą wmusić te wszystkie LGBT", na co my, Polacy, „musimy twardo powiedzieć «nie». Bo to jest rozbijanie fundamentów naszej cywilizacji". Minister edukacji Przemysław Czarnek stwierdził, że homoseksualiści „nie są równi ludziom normalnym".

W podobnym tonie utrzymany był stworzony przez kontrolowaną przez Prawo i Sprawiedliwość Telewizję Polską film Inwazja LGBT, w którym związani z Partią „eksperci" prześcigali się w odczłowieczaniu nieheteroseksualnych współobywateli. W materiale LGBT+ okazało się „ideologią", „religią dominującą w Europie Zachodniej", „tęczą ognia nad sodomą i gomorą". Ruch LGBT+ miał być „precyzyjnie rozbudowaną machiną", potajemnie opłacaną ustawką, „polityczną kampanią", w której „na ostatnim miejscu chodzi o równe prawa", bo jej głównym celem jest „oswoić z czymś, co było nieakceptowalne; przesunąć granice tolerancji wobec rzeczy, które nie powinny być tolerowane", a także „prowokować, czekać na bijatykę". Ruch LGBT+ miał atakować Jasną Górę, „miejsce dla Polaków święte, atakowane w przeszłości, ale i dziś", mimo że nawet „najbardziej zagorzali komuniści nie posunęliby się tak daleko". Na koniec straszono, że edukacja seksualna w szkołach polega na puszczaniu dzieciom pornografii, że ruch LGBT+ na Zachodzie dąży do uznania pedofilii za normę, planując obniżenie wieku zgody na seks do ósmego roku życia.

Pseudodokument wyemitowano tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku. Produkcja bynajmniej nie była jakimś wyjątkiem. Wręcz przeciwnie: stanowiła apogeum kampanii nienawiści, którą Partia uruchomiła wiosną 2019 roku i którą pielęgnowała aż do wyborów w październiku. Tylko na przełomie lipca i sierpnia kwestia LGBT+ była wałkowana w aż 30 z 35 wydań „Wiadomości" TVP. Za pieniądze podatników zorganizowano „norymberską" kampanię nienawiści wobec 2 milionów polskich obywateli, którym zarzucano publicznie najgorsze zbrodnie, nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności. By zrozumieć, jak do tego doszło, musimy się nieco cofnąć w czasie... i wyjechać za granicę.

Raport Muchina

Zaczęło się od obwodu riazańskiego, w którym już w 2006 roku przyjęto prawny zakaz „propagandy homoseksualizmu". W kolejnych latach do Riazania dołączyło jeszcze 11 rosyjskich obwodów. Ofensywa na szczeblu federalnym ruszyła latem 2013 roku. To wtedy kierowane przez jednego z kremlowskich „technologów politycznych" Aleksieja Muchina Centrum Informacji Politycznej opublikowało „raport", który przedstawiał rosyjską społeczność LGBT+ jako spiskującą przeciwko Rosji obcą siłę, która tylko udaje, że walczy o prawa mniejszości, a w rzeczywistości dąży do przejęcia władzy. To z kolei – nie wyklucza raport – może doprowadzić do „sterowanej seksualnie rewolucji gejowskiej", porównywalnej z rewolucją bolszewicką w 1917 roku. Raport Muchina posłużył za podkładkę do uchwalenia przez Dumę ustawy zakazującej „rozprzestrzeniania informacji mającej na celu formułowanie u nieletnich nietradycyjnej orientacji seksualnej lub przekonywanie ich o socjalnej równorzędności nietradycyjnych związków". Ustawę można było szeroko interpretować, za promowanie homoseksualizmu mogło ujść nawet trzymanie się za ręce na ulicy. Władimir Putin podpisał ją 1 lipca 2013 roku.

'Reżim. Doniesienia z putinowskiej polski' Adama Sokołowskiego'Reżim. Doniesienia z putinowskiej polski' Adama Sokołowskiego Wydawnictwo ZNAK

Nie był to czas przypadkowy. Lata 2012–2013 to okres, w którym Putin formalizuje swoją wojnę z Zachodem. W styczniu 2013 roku nowy szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej publikuje artykuł, który przechodzi do historii jako „doktryna Gierasimowa". To w nim Kreml wykłada czarno na białym, że od teraz będzie prowadzić wojnę wszystkimi środkami: także w przestrzeni informacyjnej, poprzez wywieranie wpływu na społeczeństwo, manewrowanie nim w celu osiągnięcia określonych korzyści, manipulowanie informacją, dezinformowanie, także z wykorzystaniem sił politycznych i ruchów społecznych, finansowanych i zarządzanych z zewnątrz. Rok 2013 jest cezurą. To wtedy w całej Europie jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać dziwne, zwykle skrajnie prawicowe organizacje, które w ten czy inny sposób realizowały politykę Kremla. Badająca tę kwestię pisarka i aktywistka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Klementyna Suchanow nie ma wątpliwości, że to właśnie w 2013 roku coś zaczęło się dziać.

Początki Ordo Iuris

Doktrynę Gierasimowa opublikowano w styczniu. Putin podpisał swoją „ustawę norymberską" w lipcu. W sierpniu zarejestrowane zostaje Ordo Iuris – organizacja, której kremlowskie powiązania przybliżymy sobie w podrozdziale Przywracając naturalny porządek. Na połowę września datowany jest pierwszy zarchiwizowany zapis strony stopdyktaturze.pl, która straszyła „wprowadzeniem faktycznej homodyktatury", jaką miał się skończyć ówczesny projekt nowelizacji ustawy antydyskryminacyjnej posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Ruchu Palikota. Już wtedy w akcję zaangażowali się Aleksander Stępkowski (prezes świeżo założonego Ordo Iuris) oraz Paweł Ozdoba z Centrum Życia i Rodziny, organizacji założonej niewiele wcześniej, bo w grudniu 2012 roku, w której władzach zasiadają również Sławomir Skiba i Sławomir Olejniczak ze Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi oraz Instytutu Edukacji Społecznej i Religijnej im. Ks. Piotra Skargi – organizacji założycielskich Ordo Iuris. W styczniu 2013 roku powstała także Agenda Europe, zrzeszająca ultrakonserwatystów z całego kontynentu międzynarodówka, do której Ordo Iuris i oba Skargowe podmioty szybko zresztą przystąpiły. Równolegle z ruchami ultrakatolickimi, stronę stopdyktaturze.pl już w październiku 2013 roku promował Obóz Narodowo-Radykalny.

Szybko ruszyła też Inicjatywa Stop Seksualizacji Naszych Dzieci. We wrześniu powstała strona stopseksualizacji.pl, a w listopadzie bliźniacza stop-seksualizacji.pl. Znalazły się tam treści, które możemy uznać za zalążek dezinformacyjnej operacji dotyczącej standardów Światowej Organizacji Zdrowia mających jakoby „seksualizować dzieci", „uczyć je masturbacji" i „promować pedofilię". Już w listopadowym zrzucie strony mamy do czynienia ze zorganizowaną manipulacją: autorzy przedstawiają fragmenty dyrektywy WHO w sposób zupełnie zmanipulowany, po prostu wycinając te fragmenty kluczowych dla całej operacji tabelek, które nie pasowały im do tezy o seksualizacji. W ten sposób normalny raport o edukacji seksualnej nabrał cech diabolicznego planu masowego masturbowania dzieci. Główną osią tego kłamstwa była teza, jakoby standardy WHO zalecały seksualizować i uczyć masturbacji już dzieci w wieku od zera do czterech lat. Zapamiętajmy tę liczbę oraz fakt, że rzekomy spisek WHO już wtedy łączono z ogółem społeczności LGBT+.

„Rosyjskie pochodzenie" Inicjatywy nie ogranicza się do korelacji czasowej. W książce Efekt niszczący Anna Mierzyńska udowodniła powiązania jak najbardziej realne. Koordynatorką akcji została bowiem Magdalena Trojanowska, dziennikarka związana z ultraprawicową „Opcją na Prawo", a prywatnie także żona redaktora naczelnego tego pisma Wojciecha Trojanowskiego. Wydawcą „Opcji" było Wydawnictwo Wektory należące do jawnie prorosyjskiego polityka Józefa Białka, który nie miał problemów moralnych w pisaniu dla polskiej edycji Sputnika, że Rosja nie ma powodu, by nas atakować (to argument regularnie używany przez kremlowską propagandę), że Krym jest rosyjski, a polska pomoc dla Ukrainy to „egzaltowana wizja".

W listopadzie 2015 roku Białek zorganizował konferencję o wielbionym przez Kreml upadku zachodniej cywilizacji, na której przemawiali ludzie jak najbardziej dla Kremla pracujący. Europejskie Centrum Analiz Geopolitycznych, think tank założony przez jawnie prorosyjską partię Zmiana, reprezentował Nidal Hmaidi. Samą partię Zmiana zaś – jej ówczesny wiceprzewodniczący Nabil al-Malazi. Znalazło się także miejsce dla włoskiego neofaszysty Roberta Fiorego, który od lat bierze udział w różnych koordynowanych z Kremla prawicowych międzynarodówkach i twierdzi, że Rosja to strażnik tradycyjnych wartości. Najbardziej znamienna była jednak obecność Rosjanina Aleksieja Komowa, przedstawiciela finansującego donieckich separatystów oligarchy Konstantina Małofiejewa i łącznika między Kremlem a siecią europejskiej ultrareligijnej prawicy. Więcej o nim w podrozdziale "Przywracając naturalny porządek".

Gdy Komow przyjechał na niszową konferencję Białka, był zaangażowany w promowanie rosyjskiego „tradycyjnego modelu" już od kilku lat i w środowisku konserwatywnej międzynarodówki uchodził za postać kluczową. Na konferencji powiedział:

Jako Rosjanin, chciałbym Wam, Polacy, powiedzieć, że powinniśmy wspólnie podjąć przedsięwzięcia, które uratują nie tylko społeczność zachodniej Europy, ale również poszczególne dusze. To powinno być nasze wspólne przedsięwzięcie wschodniej Europy. [...] Z Bożą pomocą zwyciężymy.

Trudno o bardziej jednoznaczny sygnał wsparcia Kremla dla Inicjatywy. Co ciekawe, środowisko związane z PiS już w 2014 roku było świadome jej działania. Anna Mierzyńska odkryła, że na prezentacji organizacji z tego roku widnieje lista podmiotów wspierających. Wśród nich znajdziemy między innymi Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry, jej ówczesną wiceprezeskę Beatę Kempę, Kornela Morawieckiego, posła PiS Jacka Świata czy europosła i jednego z pisowskich intelektualistów Ryszarda Legutkę.

Barbarzyńska kampania nienawiści przed wyborami

Kłamstwa o chcącej seksualizować dzieci i promować pedofilię Światowej Organizacji Zdrowia przez kolejne lata krążyły po kilku niszowych środowiskach skrajnej prawicy (oprócz Inicjatywy ważną rolę odegrało środowisko Fundacji Pro – Prawo do Życia Mariusza Dzierżawskiego, inspirowane z kolei fundamentalizmem amerykańskim), aż przyszedł rok 2019 i podwójna kampania wyborcza: europejska i parlamentarna. Prawo i Sprawiedliwość potrzebowało wroga i jak królika z kapelusza wyciągnęło na sztandary kłamstwo WHO. Rozkręciło w ten sposób barbarzyńską kampanię nienawiści wobec 2 milionów z nas.

9 marca 2019 roku, na konwencji otwierającej kampanię europarlamentarną PiS, Kaczyński zainicjował potężną operację dezinformacyjną. Najpierw przygotował grunt, oznajmiając, że „nasi przeciwnicy atakują naszą politykę społeczną, co gorsza – atakują polskie rodziny, atakują nawet dzieci [...]", po czym przeszedł do meritum:

Ma być zastosowana, a w niektórych miejscach w Polsce już jest stosowana, pewna specyficzna socjotechnika. Trudno to nazwać wychowaniem, to nie jest wychowanie. To jest socjotechnika, mająca zmienić człowieka. [...] W jej centrum jest bardzo wczesna seksualizacja dzieci. To jest nie do uwierzenia, ja sam, póki nie przeczytałem, nie mogłem w to uwierzyć, ale to się ma zacząć w okresie 0–4, czyli od urodzenia do czwartego roku życia. Później są kolejne okresy. Czym bardziej się to czyta, tym bardziej włosy dęba na głowie stają.

Następnie Prezes wyraźnie zaznaczył, że jesienne wybory parlamentarne toczą się nie tylko o program 500+ czy wiek emerytalny, lecz także o atak na rodzinę i dzieci. Bo PiS „będzie mówił nie atakowi na dzieci", „nie da się zastraszyć" i „będzie bronić polskiej rodziny".

Jeśli zrozumiemy, co się tego dnia właściwie stało, to dowiemy się bardzo dużo o charakterze pisowskiej władzy. Najważniejszy człowiek w państwie, który swobodnie wydaje polecenia premierowi i prezydentowi, w centrum swojej kampanii wyborczej umieszcza absurdalnie głupią teorię spiskową, która przez sześć lat krążyła po skrajnie prawicowych środowiskach z dość oczywistymi afiliacjami kremlowskimi, gdzie w sposób jawny służyła za element rosyjskiej wojny kulturowej z Zachodem. Ta właśnie narracja krążyłaby tam dalej, gdyby nie Kaczyński, który ją przejął i upaństwowił, zmienił w broń informacyjną, której następnie użył na własnym społeczeństwie. Prawdopodobnie wywołując tym na Kremlu kanonadę korków od szampana.

Polski rząd prowadził z polskim społeczeństwem wojnę informacyjną. Zamiast dialogu otrzymaliśmy dezinformację. Język polski został przez PiS pozbawiony funkcji komunikacyjnej i całkowicie podporządkowany potrzebie manipulowania społeczeństwem, jego emocjami i lękami, by wymusić na nim pożądane przez władzę działania. Celem ostatecznym było zaś wyłącznie utrzymanie się u władzy. To jest dokładna implementacja doktryny Gierasimowa w praktyce. Brzmi to jak scenariusz z powieści political fiction, tymczasem dokładnie to się stało w Polsce cztery lata temu. Nie tylko zresztą wtedy. [...]

Naczelnik dał sygnał – machina ruszyła i zdominowała obie kampanie wyborcze. Mniej więcej 2 miliony nieheteronormatywnych obywateli mogło każdego dnia przeczytać i usłyszeć na swój temat najobrzydliwsze oskarżenia. Społeczności LGBT+ zarzucano promowanie pedofilii, wprowadzenie dyktatury i terroru, seksualne dewiacje, wyuzdanie, gwałty, nieustający atak na Polskę, Polaków, polskie tradycje, katolików, wiarę, Kościół, polskie rodziny, na „tradycyjne wartości", na chrześcijańską cywilizację. Polskie osoby LGBT+ dowiadywały się, że są zboczeńcami, gwałcicielami, fanatykami czy terrorystami, stale były także porównywane do bolszewików czy nazistów. Nie istniały żadne granice moralne, których propaganda Partii nie była gotowa przekroczyć. Polscy homoseksualiści mogli usłyszeć na swój temat dokładnie to samo, co rosyjscy homoseksualiści kilka lat wcześniej. Podobnie jak w Rosji słyszeli to ze strony oficjalnych czynników państwowych.

Jak nazwać państwo, które w ten sposób traktuje 2 miliony swoich obywateli? Jak nazwać państwo, w którym kilkadziesiąt jednostek samorządu terytorialnego przyjmuje uchwały sprzeciwiające się „ideologii LGBT"? Co ma myśleć o swoim państwie obywatel gej, dowiedziawszy się, że jego wojewoda rozdaje uchwalającym takie nieludzkie uchwały samorządom medale205? Jak może skomentować fakt, że promotorami tych uchwał były pozarządowe organizacje zrzeszające religijnych fundamentalistów, w tym jawnie współpracujące z Rosjanami Ordo Iuris oraz jawnie finansowane przez Rosjan CitizenGO? Mimo że kolejne sądy orzekały, że uchwały były nielegalne, żaden samorząd nie przeprosił za nie swoich wyborców. Jak nazwać państwo, które za cel bierze sobie 2 miliony obywateli, by świadomie odwrócić uwagę społeczeństwa od kolejnych skandali pedofilskich w Kościele, w 2019 roku ujawnionych akurat w filmie Tylko nie mów nikomu braci Sekielskich? Jak nazwać państwo, w którym sterowana z politbiura nienawiść przeradza się w agresję na ulicach, jak w przypadku Marszu Równości w Białymstoku, gdzie tylko interwencja policji zapobiegła pogromowi? Trudno nazwać takie państwo demokratycznym... albo po prostu ludzkim. Jeśli chodzi o stosunek władzy do obywatela, takiemu państwu znacznie bliżej jest do standardów wschodniej dyktatury.

Więcej o: