list do redakcji
-
Córka powiedziała mi, że śpi z mężem, ale mają dwie kołdry. Co dalej? Osobne łóżka, a może domy?
- Ona twierdzi, że między nimi jest wszystko dobrze, że tak jest im po prostu wygodniej. Podobno teraz robi tak wiele par. No ciekawe... Za moich czasów tak nie było. Ja od niemal trzech dekad sypiam z mężem pod jedną kołdrą i jakoś żadne z nas nie ma z tym problemu - pisze Barbara w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
"Mój mąż chce, żeby jego rodzice zamieszkali z nami. Są ciężko chorzy, ale ja nie chcę cierpieć razem z nimi"
- Piszę do was, bo muszę się wygadać. Sprawa jest dość delikatna, więc nawet nie mam komu tego powiedzieć. Przyjaciółka raczej nie zrozumie, bo sama jest typem matki Teresy, a z mężem nie chcę wchodzić w głębszą dyskusję. Obawiam się, że mogłoby to skończyć się rozwodem - napisała anonimowo jedna z naszych czytelniczek. Od jakiegoś czasu stoi przed trudną decyzją, która dotyczy jej znienawidzonych teściów. Mąż zastanawia się nad zapewnieniem im opieki, jednak osobą za to odpowiedzialną ma być autorka listu.
-
Zatrudniłam się jako opiekunka. 90-latka stała się moją najlepszą przyjaciółką
- Przeraża mnie to, że całe życie starała się zapewnić dzieciom edukację i życie na poziomie, a kiedy jej się to udało, zorientowała się, jaką cenę będzie musiała zapłacić. Ani jej córka, ani syn nie mają czasu, żeby zadzwonić i zapytać, jak się czuje. Nie odwiedzają jej, raz w tygodniu zamawiają zakupy do domu. Jeśli już uda im się znaleźć chwilę w grafiku, wpadają na godzinę i muszą już wracać, bo szef dzwoni, bo są umówieni, albo coś innego. Wymówek mają wiele - pisze w liście do redakcji Żaneta.
-
Rozmawialiście z rodzicami, kto będzie się nimi opiekował na starość? "Ja sobie nie wyobrażam"
- Niektórzy twierdzą, że to "obowiązek" dzieci, podkreślają, że jesteśmy im to winni. A przecież nikt nie powinien być zmuszany do takich poświęceń. Moi rodzice nie chcą nawet słyszeć o domu opieki, a ja sobie nie wyobrażam innego wyjścia - pisze Joanna w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
"Jesteśmy dwa lata po ślubie. Nie stać nas ani na kredyt, ani na dziecko. Życie to wegetacja"
"Myślałam, że dorosłość będzie zdecydowanie łatwiejsza. Jesteśmy dwa lata po ślubie. W organizacji wymarzonego dnia w dużej mierze pomogli nam rodzice. Koszty były spore, ale wtedy się tak o tym nie myślało, jak wsparcie leciało niemal z każdej strony. Teraz kiedy na horyzoncie pojawia się zakup pierwszego mieszkania, myśli o dziecku i chęć podróżowania, to zamiast entuzjazmu, na twarzach rysuje się jedynie przerażenie."
-
Kłótnie, spory i lans na cmentarzach. Dla mnie ten dzień to w dodatku rozdrapywanie ran
- Mam wrażenie, że dla niektórych osób dzień Wszystkich Świętych już nie jest dniem, w którym najważniejsze jest uczczenie pamięci zmarłych, a coraz częściej okazją do uprawiania "grobingu" - pisze czytelniczka w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
Kościół czy plac zabaw? "Zachowanie dzieci i rodziców pozostawia wiele do życzenia"
- Biegające dziecko pomiędzy ławkami, krzyczące, a za nimi ze stoickim spokojem podążający rodzic, jakby cała przestrzeń kościoła należała tylko do nich. Do biegającego jednego dziecka dołączają kolejne i tak robi się niezły zamęt, śmiech, bieg i dobra zabawa. Tylko dla kogo? - pisze czytelniczka w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
"Będzie pani zadowolona". Raczej wątpię! Na samą myśl o remoncie robi mi się słabo
- Jak dziś pamiętam sytuację sprzed kilku lat, gdy wykańczaliśmy łazienkę w mieszkaniu. Myślałam, że szlag mnie trafi, gdy zobaczyłam, jak ułożone są płytki. Otóż jeden z majstrów postanowił ułożyć płytki na ścianie tak, że te w ostatnim rzędzie kończyły się niżej niż reszta. Czy naprawdę myślał, że ja tego nie zauważę?! - pisze Beata w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
Mam dość zajmowania się wnukami. Synowa ma mnie za darmową opiekunkę
"Kiedy byłam w pierwszej ciąży z Zosią, obietnic było co nie miara. I co? Ledwo mogę wybłagać, że któraś z nich przypilnowała dzieciaków choć raz w miesiącu" - żali się Dominika w liście do naszej redakcji.
-
"Polacy korzystają z kas samoobsługowych, kantują i myślą, że są rekinami biznesu. A inni cierpią"
- Dla mnie kasy samoobsługowe to zbawienie. Jednak już nie wszędzie mogę z nich korzystać... Wszystko przez to, że niektórzy zamiast doceniać pojawiające się udogodnienia, zawsze muszą przycwaniaczyć. Pomijanie skanowanych produktów, zamiana etykiet... No ręce opadają - pisze Anna w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
Ozdoby świąteczne. Ręcznie robione dodatki zachwycą każdego gościa
-
Wyłączyli jej prąd i gaz. Tym trikiem ogrzewa dom. Wystarczą dwie rzeczy
-
Najpiękniejsze jarmarki w Europie, zimowe ogrody i wyjątkowe prezenty. 4 powody, by zimą odwiedzić SaksonięMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Wybrała niecodzienny zawód i płacą jej ponad 850 zł za jedno spotkanie
-
Obierki mandarynek odłóż do słoika i zalej octem. Będziesz zachwycona
- Jak zrobić labneh? Wystarczą tylko dwa składniki i cierpliwość
- QUIZ o rodzinie. Zapomnij o punktach, jeśli nie wiesz, kim jest dla ciebie stryj
- "Miałam taką w młodości". Te kurtki z lat 50. wróciły jak bumerang. Szyk niczym Dior
- Nałóż na odkurzacz skarpetkę. Sprytny trik mojej babci ułatwia życie
- Prezent dla przyjaciela na Święta. Zaskocz swojego przyjaciela wyjątkowym upominkiem
-
"Chce się zakochać, ale marzę o księciu na białym koniu. Rodzice się ze mnie śmieją"
"Nie jestem bierną osobą i nie raz wyciągałam rękę po szczęście. Często chodziłam na randki i spotykałam się z facetami, jednak nigdy nie poczułam przysłowiowych motylków w brzuchu. Naprawdę wiele przebierałam i bawiłam się z myślą, że w końcu los i do mnie się uśmiechnie. Tak się jednak nie stało. Przeraża mnie fakt, że zaraz kończę trzydzieści lat i wciąż nie mam mężczyzny. Marzę o założeniu rodziny."
-
"Babcia sprzedała mi sposób na zdrowe włosy. Byłam w szoku, że to działa"
"Moim największym kompleksem są włosy. Nie dość, że są szorstkie i puszą się, to do tego są bardzo rzadkie i się przetłuszczają. Mimo ciągłej pielęgnacji wciąż są w bardzo złej kondycji. Co kilka miesięcy chodzę do fryzjera na botoks i keratynę, jednak nawet zabiegi nie radzą sobie z moim niesfornymi zabiegami. Myślałam, że już nigdy nie uratuję swoich włosów. Wtedy na mojej drodze pojawiła się mama mojego taty. Babcia sprzedała mi sposób na zdrowe włosy. Byłam w szoku, że to działa."
-
Odebrała dziwny telefon i się przeraziła. Nagle oprzytomniała: "Coś tu śmierdzi"
- Tyle mówi się o różnych oszustwach i zawsze myślałam, że ja nie dam się nabrać. A jednak... Mało brakowało, a dałabym się oskubać ze wszystkich oszczędności. A na koniec jeszcze usłyszałam, że jestem głupią, starą babą - pisze Małgorzata w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
Pokazała posiłki, które dostała w szpitalu. "Przez 5 dni chleb z szynką konserwową. Porażka!"
- Na własnej skórze przekonałam się, że te posiłki są dokładnie takie, na jakie wyglądają. Nie dość, że przez 5 dni mojego pobytu ciągle było to samo, to jeszcze wszystko było bez smaku. Za każdym razem, gdy przychodziła pora posiłku, byłam załamana tym, co widzę na talerzu - pisze pani Ela w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
Nie chcą ochrzcić Amelki, a Frania z religii wypisali. Przez tę dziwną modę będą się smażyć w piekle
- Muszę się gdzieś wyżalić, bo zaczynam powoli tracić nerwy. Starałam się wychować swoje dzieci w miłości do Boga, w duchu wiary katolickiej. Modliliśmy się często razem, co niedziela chodziliśmy do kościoła. Wraz z mężem tłumaczyliśmy Radkowi po co jest dziesięć przykazań, czytaliśmy przypowieści biblijne. W wieku kilkunastu lat miał swój mały bunt, ale szybko mu przeszło - pisze Danuta w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
"Pękłoby mi serce, gdybym miała oddać rodziców do domu opieki. Nigdy by mi tego nie wybaczyli"
"Pracuję za granicą, moi rodzice mają blisko 80 lat, ale wciąż są samodzielni. Ojciec nawet jeździ jeszcze samochodem, robi zakupy itd. Nie wiem, jak długo to potrwa. Póki co staram się ich wspierać, również finansowo. Wiem, że jeśli ja im nie pomogę, to będą zdani na siebie. Martwię się o to, jak będzie wyglądała przyszłość" - pisze w liście do redakcji Iwona.
-
"Katechetka potrafi wyliczać, kogo widziała w niedzielę w kościele"
"Taka presja odbija się na dziecku. Najbardziej wkurzyła mnie tym, że przy wszystkich dzieciach wymieniała, kto opuścił niedzielną mszę. Powiedziałam jej kilka słów za dużo na zebraniu, doszło do małego spięcia. Ale nie wyobrażam sobie, bym miała milczeć" - pisze w liście do naszej redakcji jedna z czytelniczek Kobieta.gazeta.pl.
-
Mąż co wieczór znika i siedzi w garażu godzinami. Zastanawiam się, co on tam robi?
- No bo ja rozumiem, że czasem trzeba umyć samochód czy coś tam naprawić, ale żeby tak codziennie? Ale czy segregowanie śrub i gwoździ, albo porządkowanie kluczy nasadowych według rozmiaru jest naprawdę aż tak fascynujące? - pisze Beata w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
"Przez wyjazdy mojego męża za granicę, nasza córka pyta, czy się rozwodzimy"
U świeżo upieczonych rodziców pojawia się pytanie, kto zostanie z dziećmi w domu, a kto pójdzie do pracy? Najczęściej to na kobiecie spoczywa obowiązek wychowywania dzieci i dbania o dom. Problem pojawia się jednak, gdy mąż praktycznie nie uczestniczy w opiece nad dziećmi lub tak, jak w przypadku naszej czytelniczki Agaty, często wyjeżdża do pracy na kilka tygodni.
-
Chciałam z mężem przyoszczędzić. Kupiliśmy najtańszy z pryszniców. Fugi zarosły grzybem
- Gdy monter zobaczył nasz zakup, złapał się za głowę. Powiedział, że nie będzie tego montował, bo to "za tani model". W końcu, po pertraktacjach z mężem, zgodził się to zrobić na naszą odpowiedzialność. Wtedy sądziliśmy, że przesadza, jednak już po roku użytkowania zrozumieliśmy, czemu pan Krzysztof się na nas obraził - pisze Arletta w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
"Mam 19 lat, a rodzice traktują mnie jak dziecko. Ostatnio chcieli dać mi szlaban"
Dla naszych rodziców już zawsze będziemy ich malutkimi dzieciakami. Jednak są tacy, którym zaakceptowanie dorosłości swoich pociech przychodzi trudniej niż innym. Tak jest w przypadku Marceliny, która w liście nadesłanym do naszej redakcji skarży się na zachowanie swoich rodziców.
-
Mama i tata wiedzą, że zamieszkają w domu opieki. Innej opcji dla mnie nie ma
- Mam wrażenie, że niektórzy traktują opieję nad rodzicami jako "obowiązek" dzieci, co dla mnie jest totalnym absurdem. Niby dlaczego ktoś wbrew sobie ma brać na siebie takie zadanie, które często wymaga tak wielu poświęceń? - pisze Karolina w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
"Nie mam powodzenia u mężczyzn. Kiedy mówię czym się zajmuję, to wybuchają śmiechem"
- Podczas ostatniego wspólnego wyjścia na dyskotekę stało się coś, co sprawiło, że pożegnałam się z marzeniami o wspaniałym facecie i założeniu rodziny. Kiedy tańczyłam z przemiłym, uśmiechniętym mężczyzną, z którym świetnie nam się rozmawiało, to myślałam, że coś z tego będzie. Jednak w końcu zadał mi pytanie, czym się zajmuję. Czar prysł - pisze Aleksandra w liście do redakcji, przyznając, że bardzo boi się samotności.
-
"Jestem praczką, sprzątaczką i gotowaczką. Mąż traktuje dom jak hotel"
- Jesteśmy prawie dwanaście lat po ślubie i bardzo się kochamy, ale coraz częściej czuję się zaniedbana. Kiedy pojawiły się dzieci, to mam wrażenie, że mąż ucieka w pracę, a ja nie mogę się realizować zawodowo, bo mam na utrzymaniu dom. Jestem praczką, sprzątaczką i gotowaczką. Mąż traktuje dom jak hotel. Jak sobie z tym poradzić? - pyta Żaneta w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
,,Nie stać mnie na takie życie, jakie prowadzą moi znajomi. Nie wiem już co robić, jak im o tym powiedzieć?"
Życie studenckie kojarzone jest z oszczędzaniem na wszystkim, na czym tylko się da. Na jedzeniu czerstwego chleba do następnej wypłaty. Jednak okazuje się, że nie u każdego tak to wygląda. Studentów coraz częściej nadal utrzymują rodzice, płacą im za mieszkanie, wyżywienie i inne zachcianki. Co zrobić kiedy nasi znajomi wciąż żyją na "garnuszku u mamusi'', a nas zwyczajnie nie stać na takie życie? - takie pytanie zadaje Karolina w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
''Czuję się jak opiekunka pracująca na cały etat. Czy brat z żoną to doceniają?''
- Gdy dzwonią, zawszę jestem pod telefonem. Nie chcę odmawiać, bo przecież to rodzina. Gdy moi znajomi bawią się w najlepsze na imprezach, ja zwykle bawię się w nianię. Zastanawiam się tylko, czy oni w ogóle to doceniają i czy kiedyś usłyszę od nich szczere "dziękuję" - pisze Maja w nadesłanym do naszej redakcji liście.
-
"Mówił, że źle zmywam naczynia i nie tak rozwieszam pranie. Jego mama robiła wszystko lepiej"
- Przez trzy lata żyłam z narcyzem i dopiero teraz widzę, jak bardzo wyniszczył mnie ten związek. Zaczęło się klasycznie: od obietnic, udawanego zaangażowania, planowania wspólnych wyjazdów i gwiazdki z nieba. Sporo zarabiał, więc obsypywał mnie prezentami. Spędzaliśmy czas w ekskluzywnych hotelach i restauracjach, spełniał wszystkie moje zachcianki. Na początku sprawiało mi to tak wielką przyjemność, że nie zauważałam, że pan jest egoistą - pisze Aleksandra w liście do redakcji.
-
"Babcia zaczęła odsuwać się od rodziny. Zamiast kupować leki, robi przelewy na swój kościół"
Jestem ateistką i jak można się domyślić, bardzo sceptycznie podchodzę do instytucji, jaką jest Kościół. Nie mam oczywiście problemu z tym, że ktoś jest wierzący. Uważam, że każdy ma prawo wierzyć w to, co chce. Od zawsze spierałam się z moją babcią na te tematy, ponieważ dla niej wiara jest niezwykle ważna. Jednak zawsze dało się z nią poprowadzić ciekawą dyskusję i obie na tym korzystałyśmy - pisze Natasza w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
"Mam 30 lat i wynajmuję pokój. Zamiast kredytu na kolejne 30 lat, wolę korzystać z życia"
- Mam znajomych, którzy od kilku lat mają kredyt na mieszkanie, wiem jak to u nich wygląda i dziękuję bardzo. Ja nie mam zamiaru przez kolejne lata odmawiać sobie wakacyjnych wyjazdów, starając się spłacić go jak najszybciej - pisze Ala w liście nadesłanym do naszej redakcji.
-
W kościołach, restauracjach, na plaży... Mam serdecznie dość wrzeszczących dzieci
- Chociaż czasem już sama nie wiem, czy bardziej działają mi na nerwy dzieci, które nie potrafią się zachować, czy rodzice, którzy mają wszystko gdzieś i nie reagują kompletnie na nic. Ludzie, weekend czy wakacje nie zwalniają od ich wychowywania! - pisze Weronika w liście nadesłanym do naszej redakcji.